I po niepomyślnej nowej walce z Niemcami, nie myśli już o tem szczęściu swojem, ale o szczęściu tej ojczyzny.
Jak Grażyna, postanawia się jej poświęcić.
Widzi on czem Niemcy są, ich potęga przerażeniem go przejmuje, czuje więc, że chcąc ich zwalczyć, należy nie przebierać w środkach. I przypomniawszy słowa wajdeloty gdy był w niewoli: „że piaski z za morza burzą pędzone, to Zakon“, oznajmiwszy Aldonie, „że w całej Litwie nie ma przed nimi schronienia“, że niepodobna uciec przed nimi nigdzie, — powiada, już samemu sobie, że istotnie, jak go uczono za młodu „jedyna broń niewolników jest zdrada“, i dla szczęścia swego kraju, postanawia iść do Niemców, dobić się wśród nich najwyższego stanowiska, i zdradzić Niemców.
I oto widzimy go w nowej roli.
W roli Krzyżaka i Wielkiego Mistrza.
Ta tu jego rola, jest wypełnieniem programu, jaki zakiełkował w jego duszy, gdy usłyszał słowa wajdeloty:
„Synu, plony wiosenne żywo do grobu wtrącone,
To są ludy podbite, bracia to nasi, Litwini,
Synu, piaski z za morza burzą pędzone: to Zakon“.
Aby powstrzymać te piaski, na to zwykłe środki nie pozwalają, czuje że należy chwycić się nadzwyczajnych.
I chwyta się ich i przybiera postać inną, by program w swoją osobę wcielić.
Postać nie Litwina z odkrytą walczącego przyłbicą, ale Krzyżaka oddanego służbie Zakonu.
Zamiar zuchwały i olbrzymi, nie może być dwóch zdań w tem, że niemoralny, mogący przygnieść jak skała pojedynczego człowieka. Więc też Mickiewicz Wallenrodowi dodaje podporę. Podporę w osobie Halbana, nie innej tylko tej samej, która urabiała i urobiła jego duszę. Dwaj, łacniej spełnią zadanie wielkie, gdy jeden z nich się zachwieje, drugi go podtrzyma.
I cel osiągnięty zostanie.
Na nowym więc w Zakonie gruncie, mamy złączone znowu te dwie, nierozłączne dotąd z sobą postacie.