zdobycz ludzkości, zostało ujęte, przepracowane, utrwalone przez jego hierarchię, — aby istotnie kościół był świadomością, wytwarzaną przez życie. Było to niemożliwe. Cała organizacya ta pozostawała w stanowczej sprzeczności z samą istotą życia, Kościół był zrzeszeniem wiernych, wyniesionych ponad rzeczywiste, „historyczne“ życie. Życie to było rozpatrywane nie jako zdobywanie prawdy, nie jako nowy, tworzący rzeczy niebywałe proces; lecz, co najwyżej, jako pewien rodzaj emblematu. Metody opracowywania myśli nie miały nic wspólnego z procesem życia: polegały one na logicznem zestawieniu myśli zdobytych przez życie. Samo pochodzenie ich było ignorowane. Sam pr0ces logicznego opracowywania danych już treści ukazywał się jako źródło poznania. Na długie wieki myśl została uznana za pozażyciową, ponadhistoryczną sprawę, Logika straciła związek z biologia. Poznanie stało się kontemplacyą. Było to nieu-
fachową znajomość historyi chrześcijaństwa i spraw kościoła, rozległą i różnostronną kulturę filozoficzną (Vico, Hegel, Cournot, Bergson), wszechstronne wykształcenie ekonomiczne (prócz Marksa, przeszedł on szkołę Pareta, prócz klasyków zna przedstawicieli szkoły historycznej, szkołę Le Play), niezmierne oczytanie w literaturze socyalistycznej, gruntowne, jedyne, dziś rozumienie całej rozciągłości pracy myślowej Proudhona, oryentując się w świecie sztuki i literatury, nieustannie pracując nad zagadnieniami prawa, ekonomii, metodologii, filozofii jest Sorel jedną z najwszechstronniej i najgłębiej pracujących głów nowoczesnych. Długie lata jeszcze — czuje to piszący — nie będzie pomiędzy Sorelem a światem czytelników stosunku prócz tego, który scharakteryzował Goethe: sollt was zulernen. Za każdym razem, gdy powracam do wielokrotnie już przestudyowanych książek Sorela czuję się szczęśliwszym, coraz Pełniej obejmuję i dostrzegam bezmiar pracy, dokonywanej przez tego wielkiego myśliciela i głębokiego człowieka.