łeczną przynależność świadoma myśl. „Bogowie“, „przyroda“, „materya“, „ewolucya“ wszystko jedno, jak nazywają się te istności, w każdym razie zawsze ma miejsce to samo: coś pozaludzkiego ukazuje się, jako głębsza od społeczeństwa podstawa jego istnienia. Samo życie społeczne zostaje rozpatrywane jako zależne od tych bytów, rozgrywające się na ich powierzchni, a więc „pod kierownictwem opatrzności“, w „myśl praw przyrody“, „idąc za kolejnym porządkiem faz ewolucyi“. W ten sposób zostaje przez słowo, przez, ego wszechsięgający wpływ przekształcone całe nasze życie. Będąc organem społecznego porozumienia — utrwala ono, jako byty niezawisłe, jako „rzeczy“ stałe formy społecznej koordynacyi czynnej, czy wzruszeniowej. Wewnętrzna struktura społeczna, rozczłonkowanie funkcyi społeczeństwa zostają wyrzucone przez myśl na zewnątrz, jako ten trwały szemat, ten kościec, na którym rozmieszczamy nasze osobiste czucia i doświadczenia. Całkiem dokładnie określają rosyjscy neomarksiści (z którym zresztą nie zgadzam się w dalszych wywodach z tego założenia) Bogdanow, A. Łunaczarsk1 — stosunek psychiki do świata fizycznego, jako stosunek doświadczenia osobistego, do doświadczenia, społecznie zorganizowanego[1]. Dzięki
- ↑ Rozbieżność pomiędzy moim punktem widzenia, a zapatrywaniami wymienionych w tekscie myślicieli rosyjskich polega na tem, że nie analizują oni pojęcia „społecznie zorganizowane“, lecz na niem poprzestają, że tworzą oni sobie z tego społecznego doświadczenia pewien rodzaj bóstwa. Niedostrzegalnie przerasta ono u nich w „panpsyche“. Z mitologia, tą nie mam nic wspólnego. Z uznania świata zewnętrznego za wynik społecznego współżycia wynika to tylko następstwo, że współżycie ludzkie jest faktem pierwotnym, że jedynie przez jego analizę posuwamy naprzód sprawę poznania. Dla-