Strona:PL Stanisław Brzozowski - Legenda Młodej Polski.djvu/221

Ta strona została przepisana.

cyą — z obrazem, najsilniej działającym na nasze życie osobiste, najbardziej natężającym wszystkie nasze aspiracye czynne. Całe to wytężenie ku życiu — skamienieć ma, stać się bazaltową kolumną, dźwigającą niezmienną, nie wymagającą już czynu dla umocnienia samej siebie w swem przeświadczeniu — wiarę. Stężało ono, to całe natężenie czynnego ducha, w tę kolumnę, o której mów: Norwid, „że na lazurowem utwierdzeniu stoi“, jego stanowisko wobec życia, jego tragiczna sytuacya określają się najzupełniej w tem wyrażeniu: „prawdę stawiał on na swoim grobie“. Na swoim grobie. Był on już więc dla niej niepotrzebny: istniała ona wieczna i niezmienna, chociaż on sam nie władał nawet ziarenkiem piasku. Byt narodowy — utwierdzony był ponad osobistą niemocą. Był niezależnie od jednostkowych losów — cząstką tych gwiazd spokojów, w które zatapiał się duszą, wrastał poeta.
Wspomnieliśmy już gdzieindziej, że niesłusznem jest oznaczanie stanowiska Norwida jako panteizmu. Mamy tu do czynienia znów z tym samym, nad wyraz subtelnym i niezmiernie ważnym rysem. Historyczny Bóg dla Norwida musi być określoną, zamkniętą w sobie wartością, — niezależnie od przetworzeń świata i ludzkości, Musi być taka niezależna od świata, wyższa, niż świat, milcząca ostoja, — aby mógł na niej poeta oprzeć swoją wiarę„ Ten Bóg jest winien odwetu i spłaty długu potomkowi Sobieskich — nie może być nieodpowiedzialnym, niezrośniętym z żadnym kształtem, żadną poszczególną postacią — Bogiem Spinozy i Hegla. Jednocześnie zaś świat nie jest obojętnym, na zewnątrz Boga wyrzuconym, bezpłodnie trwającym wśród bez dusznych przetworzeń — martwym bytem. Bóg nim włada: jest on jakby nieskończenie pełnym, gotowym