Strona:PL Stanisław Brzozowski - Legenda Młodej Polski.djvu/349

Ta strona została przepisana.

możemy się wyzwolić. W najlepszym już razie jest to jakaś faza, etap, coś, co musi być przebyte, — tak zapatruje się na nie Zola. Życie musi być przeżyte, musimy je poznać, zrozumieć, dlaczego zużywa nas ono, włada nami. W postaci ukazuje się życie w jego powieściach, porywa ono jednostki, dzielnice miast, tłumy, zbiorowiska, upaja je sobą, wytwarza stany mrocznej hypnozy, w której sam człowiek staje się sobie tragicznem przeznaczeniem, aż wreszcie niweczy ono, ściera tych porwanych, wypływa poza nich. Nie wytrzymali oni jego mocy: zniszczeniem stało się dla nich to, co było zrazu ich radością i siłą; nagle to samo życie, które zdawało się być naturalnem uzewnętrznieniem się jednostki, roztwiera się pod jej stopami, jak przepaść. Dlatego właśnie, że żyła, żyła naiwnie na powierzchni czegoś, czem nie władała, że tylko ulegała życiu, — musi zginąć każda pojedyncza postać, forma życia. Rzeczywistość ukazuje się Zoli jako proces, w którym jednostki biorą u dział bierny raczej, niż czynny. Życie nie należy do człowieka, chwyta go ono, unosi na swych falach, na jedną chwilę stawia na jakimś lirycznym szczycie; przepełnia jego serce swym śpiewem: oto jedno jesteście ty i odwieczny chaos. Ja ludzkie czuje się panem swego położenia, władcą głębokich i potężnych sił, lecz ten sam rytm, który wyniósł je na ten szczyt, zawiera w sobie jego zagładę i rozwierają się huczące fale i samo ja znika, jako ich kształt chwilowy i przelotny. Zola nie analizował tego swojego stosunku.jdo rzeczywistości: nie był on dla niego dziejowym wyrazem pewnej struktury społecznej, lecz czemś objektywnem. Poczucie zależności jednostek od procesu społecznego, który je zużywa, lecz nie zabezpiecza