naród musi sam z siebie wydobyć swą siłę, że musi on przyjąć duszę rosyjską, wrosnąć w nią, jeżeli chce coś zdziałać.
Słodcy Francuzi mówią nam o pitié russe ex re Dostojewskiego. Istotnie o to właśnie chodziło, Dostojewski zajmował się nieustannie problematem zbrodni i nieustannie bronił stanowiska odpowiedzialności zbrodniarza. W Biesach podkreśla, że lekarze nie znaleźli w Stawroginie cech obłędu. Idzie tu bynajmniej nie o stanowisko tout comprendre, c’est tout pardonner. O coś innego zgoła. Dostojewski przyjmuje tu moralną odpowiedzialność za całe straszliwe dzieje Rosyi, przyjmuje rzeczywistą Rosyę jako konkretny dziejowy kształt własnej duszy. To jestem ja i to jest moje — ten cały świat krwi i zbrodni: z tego my wydobędziem przyszłość. To jest właśnie to podźwignięde żywiołu przez wolę, o którem mówiłem.[1] U Żeromskiego nie tak się mają rzeczy: jego wola jest unoszoną przez żywioł. Jej czyny i postanowienia wpadają we wzruszeniowy potok i giną w nim. Wola rozpływa się w lirycznym oddźwięku.
Stanowisko to tworzy samo dla siebie usprawiedliwienia. Jednem z nich jest pasyjny charakter sztuki Żeromskiego. „Cokolwiek“ się zdarzy, niech uderza we
- ↑ Pozwolę sobie załatwić tu pewną sprawę osobistą. P. Emil Haecker napisał, te ja wziąłem mojego Nieczajewa (z Płomieni) od Dostojewskiego. Pan Haecker albo nie czytał Biesów, albo nie umie wogóle czytać (t. zn. rozumieć) albo spekuluje na analfabetyzmie swoich czytelników. W Biesach Dostojewski przedstawił Nieczajewa jako Piotra Wierchowieńskiego. Kto zechce wziąć do ręki Biesy: przeczytać je, zrozumie, że moje twierdzenia co do p. Haeckera są całkiem słuszne i grzeszą tylko zbytecznem umiarkowaniem.