turalnie należy już do dziedziny niemal histerycznej; myślę jednak, że jest i coś innego w tem wrażeniu. Czy nie znajdę już człowieka, lub czy nie znajdę siły — by być direkt w metafizyce — zawsze z ukosa. Pierwszy rozdział Bradley’a niewątpliwie, że jest zupełnie udany, jeżeli chodzi o to, by wznowić poczucie obecności problematu przez nowe, a więc z natury rzeczy dziś wyrafinowane przedstawienie sprawy, przez pominięcie argumentów »common place«. To styl; filozoficzny, ale napewno styl, nietylko w znaczeniu dowolności — lecz także w znaczeniu musu = swobody = natury. Zagadnienia stają się obecnemi, widzenie staje się obecnem tylko przy pewnych warunkach, odpowiadających rodzajowi i poziomowi kultury. Warunki te muszą polegać właśnie na tem, aby im bardziej ogólną była prawda, im bardziej terre à terre — tem prawdopodobniejsza droga prowadziła do niej. Umysł ceni w gruncie tę drogę, a w żadnym razie obejść by się bez niej nie umiał.
Krytyka dla tego jest tak beznadziejnie droga i tak beznadziejnie bezcelowa, że musi coraz nowe przyjmować pod uwagę płaszczyzny i punkty widzenia dla swych klasyfikacyi. N. p. w jaki sposób dochodzimy do bezpośredniego życia własnego, w jaki sposób powstaje osobiste zainteresowanie, widzenie czy problem.
Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.