Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/046

Ta strona została skorygowana.

ność czynów. Może nawet jeszcze głębiej: bezpowrotność do łączności z ludzkością po pewnych czynach, z bezwzględnej izolacyi zła bezwzględnego. Trójca[1] — wytłómaczyłem w Ideach: zerwanie z antropomorfizmem, dogmatyzmem, jedyna forma czucia życia, jako życia, t. j.: jako czegoś, co w każdej chwili ma być, co nie jest i nie może być w żadnem pojęciu zamknięte.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdyby można było, — gdyby sam katolicyzm nie sprzeciwiał się takiemu zakreśleniu granic, — traktować katolicyzm jako wyłącznie ludzkie dzieło, trzeba byłoby przyznać, że zawiera on sumę najgłębszych, najszerszych i najbogatszych prawd, że jest niezwalczony.
Nie może być porównania pomiędzy nim, jako filozofią, a jakąkolwiekbądź inną.
Ale katolicyzm występuje nie jako filozofia, nie jako nauka nawet o nadprzyrodzonem, lecz jako nadprzyrodzony, nadludzki fakt.



Plemię papuzie! Do obrzydliwości powtarzane frazesy o nadczłowieku — tu stoi przed wami rzecz żywa i mówi w każdej chwili: jesteście czemś więcej, niż tem, co wy uważacie za człowieka a nawet za nadczłowieka.

Nie każe nam poprzestawać na teoryi, ale tworzy nadludzkie fakty, bo wierzący: Newman, Pascal,

  1. O dogmacie Trójcy patrz w „Ideach“ roz. o Loisym, str. 487.