mogliby wiedzieć, co to jest praca pisarza — ale Moliere ciągle jest w »drodze«. Czy przyjdzie? kiedy przyjdzie? Nie będę już miał dla niego moralnie miejsca w mym mikrokosmie, ale nie było przykładu, aby ktokolwiek z moich znajomych, przyjaciół, zwrócił uwagę na moje najusilniejsze prośby, gdy idzie o książki. Komu dziś może być potrzebny Moliere! Oczywiście, to mój kaprys. Czem jest Moliere z punktu widzenia »wagneryanizmu«. Gdybym miał siłę po temu, gdybym miał czas po temu, rozpocząłbym kampanię przeciwko hegemonii niemiecko-modernistycznych punktów widzenia w Polsce. Ta mieszanina rococa i brutalności, bezdziejowości, pedantyzmu, braku smaku. Bo tu nie chodzi o Kanta, Hegla, Goethego, nie chodzi o niemiecką literaturę. Czy istnieje niemiecka kultura już teraz? Nie wiem i nie użyłem (?) tego wyrazu. Ale to, co przelewa się dzisiaj przez łyczakowskie, zwiedeńszczone, zberlinizowane głowy, nie jest ani niemiecką, ani kulturą. Goethe! E... znajduje, że proza Goethego jest źle pisana po niemiecku, i to szczerze. — Więc po co Moliere? Mój drogi Boże! Labruyere i Pascal, Montaigne i Moliere — jest przecież jeszcze ten świat. Możesz żyć z tymi ludźmi, jeszcześ nie zaprzedał duszy dymiącemu się bezładowi sentymentów, zachcianek melodramatycznych, antropomorficznych, jeszcze czujesz i cenisz jasność!
Memento! Umacniaj stosunki z tym światem; wro-
Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/051
Ta strona została skorygowana.