tane, zacierane przez atmosferę domową, przesyconą sceptycyzmem, wygodnisiostwem materyalnem, brakiem jakiejkolwiekbądź dyscypliny. W tym właśnie roku, który teraz wspominam, pamiętam wieczory nieskończenie przeciągające się, gdy ojciec zaciągał mnie i brata do gry w winta: pamiętam jego spojrzenie, z jakiem krążył on koło mnie nielitościwie nie zważając czy czytam, piszę, nie zważając na to, że tak wymownie »nie widziałem« jego zabiegów. Było mi go żal i nie mogłem się oprzeć: wyrzucałem sobie i to, że siadałem do gry, i to, że siadałem niechętnie. Pamiętam, w tym roku po raz pierwszy »zrealizowałem«, jak mówi Newman, co znaczy materyalizm i niewiara w nie¬ śmiertelność duszy i już od 2 lat napastowały mnie wątpliwości — a właściwie silne ataki strachu i rozpaczy związanych z przedmiotami religijnymi. Teraz już nie umiem wywołać ich z pamięci. Wiem jednak, że napewno cierpiałem, chociaż także napewno już wiedziałem, że byłoby to rzeczą interesującą cierpieć. Ale myślę, że było dużo szczerości i siły w tych przeżyciach. Zdaje mi się, że najsilniej uczuciowo doznawałem tych stanów latem między 15 a 16 rokiem mego życia, to jest zapewne w 1893 — 1894 roku. Wspomnienia, od których zacząłem, związane są z rokiem 1895. W tym roku niewątpliwie zapoznałem się do pewnego stopnia z Darwinem t. j. przeczytałem kilka rozdziałów z Pochodzenia gatunków. Zrozumiałem ogólną myśl
Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/061
Ta strona została skorygowana.