mański! Krytyk też jest twórcą. Głęboko stwarza swój świat — ale u nas za dużo jest krytyki. Wiem, że mam mnóstwo braków — ale przecież nie może być mojem złudzeniem, że jako pisarz-myśliciel, nigdy nie jestem zasadniczo w złej wierze. To nie może nie być wyczuwane. Gdybym mógł rok czasu przeżyć, mając wszystkie książki, jakichbym pragnął i spokój, nie napisałbym może dużo, ale napisałbym jakieś kilkadziesiąt stronic, które dałyby moją miarę.
Wstydź się. Wstydź się naprawdę. Ale taka jest prawda: długo i bardzo, śmiesznie długo jątrzy się we mnie każdy dowód złej woli wobec moich pism — i to chyba nie jest złudzenie, chociaż przemawia to na moją korzyść, że boli mię to właściwie, co godzi w moją filozofię i krytykę, t. j. to, o czem wiem napewno, że jest pracą. Chciałbym być pewnym tego uczucia, byłoby to zdrowie na dnie słabości, ale nigdy nie można wyczuciom tego rodzaju ufać.[1]
Bo nigdy nie prowadzi do dobrego tego rodzaju zgłębianie: myśleć tylko o zdrowiu, o jego prawach, zatapiać się myślą w surowe prawa zdrowia myślowego i życiowego: ambicya nie da się stłumić, powinno się ją wyzyskać w tym kierunku. Nie zaszkodzi cieszyć się ze słabych chociaż oznak zdrowia, jeżeli się ma o tem ostatniem pojęcie prawdziwe. Nie trzeba się bać tego rodzaju wewnętrznego snobizmu. Pani czy panna How, czy Hove, miała racyę: Chesterton[2] ma
- ↑ Pośrednia polemika z Janem Lemańskim możliwie, że wymierzona jest przeciwko tegoż zgoła osobliwym, zbyt symplistycznym poglądom na rolę krytyki w „Liście do szanownego krytyka estetycznego, albo do historyka literatury“, zamieszczonym w jednym z rozdziałów „Kamienia filozoficznego“ pod tytułem „Cudzysłów“ (Lwów 1911), na str. 95 i 96. „Różnica między krytykiem estetycznym — głosi tu p. Lemański — a artystą jest ta, że artysta nie leni się wystąpić, że ma wiarę w siebie, że wierzy w swoje istnienie i śmiało powiada: żyję; sądźcie mnie, gańcie lub chwalcie. Krytyk boi się tego wystąpienia; boi się domniemanej zgany, bo wierzy w swoje niepowodzenie raczej niż w zwycięstwo, bo tchórzy; bo kryje się w cień, chcąc ukryć własnego ducha ubóstwo, ukryć swoją pasożytniczość, swoją niezdolność“. „Artysta każdy jest dalszym ciągiem całego szeregu artystów poprzednich, tak jak estetyczny krytyk każdy jest dalszym ciągiem całego szeregu nieudolności poprzednich“. „Krytycy estetyczni i historycy literatury — to ludzie tchórzliwi, samolubni, ambitni lecz nieudolni“. Książkę Lemańskiego p. t. „Kamień filozoficzny“ autor mógł mieć w ręku od dwóch dni zaledwie, jak stwierdziliśmy w zapiskach nakładcy. W każdym więc razie miał czas ją przeglądnąć. Uwzględniając jednak pewien ton urazy osobistej Brzozowskiego w tym ustępie, spowodowany „dowodami złej woli wobec jego pism“ prawdopodobniejszem wydaje się być, że polemika ta jest zarazem odpowiedzią na nietaktowny wiersz Lemańskiego, zamieszczony osobliwszym zbiegiem okoliczności zapewne przez niedopatrzenie redakcyi w tym samym zeszycie lwowskich „Widnokręgów“ (z 10. VIII. 1910), w którym znalazła się również rozprawa Brzozowskiego p. t. „O znaczeniu wychowawczem literatury angielskiej“. Wiersz ten, p. t. Erudyta“, pomieszczony na dobitek tuż przed jego rozprawą, był stąd właśnie znany Brzozowskiemu, który musiał go uważać poniekąd za paszkwil przeciwko sobie zwrócony, a to z powodu złośliwego nagromadzenia w nim szeregu nazwisk tych właśnie autorów, którymi on niejednokrotnie się zajmował w swoich pismach. Drugi ustęp utworu tego, opartego zresztą na równie nieuzasadnionej idyosynkrazyi do krytyki literatury, co pogląd w „Cudzysłowie“ wyrażony, pozwolimy sobie tu zacytować:
Co stworzyli Fichci, Hegle,
Kanci, Comci — umiem biegle.
Wszystkie zagraniczne „gajsty“
Znam: Ibseny, Marksy, Kleisty,
I Amiele i Sorele:
Wszystkich, wszystkich na proch mielę.
Wiem, co płonie, a co tli się
W Goethem, w Heinem, w Nowalisie;
Co w Shakespearze, w Macauley’u,W Millu, w Keatsie i w Shelley’u,
Wiem, co Dante rzekł, Carducci;
Wiem, czego Machiavel uczy.
Nikt nie żywił się tak niczem,
Jak ja Fryderykiem Nietschem.
Wiem, co Budda, co Mahomet;
Co jest Krishna, co Bafomet;
Wiem, co pisał Tomasz z Kempis;
Wiem, kto kocha zło, kto tępi;
Wiem, gdzie zła, gdzie dobra rola,
Jak jaki Savonarola...
Tak, lecz moje własne dzieło —
Moje własne — licho wzięło.Jeżeli o powyższych pisarzach Lemański powziąwszy wiadomość dopiero z dzieł Brzozowskiego miał istotnie na celu w utworze tym ośmieszyć erudycyę tego właśnie autora, to konkluzya, jaką o charakterze erudycyi tej wypowiada, świadczyłaby tylko, że poza skorowidzem nazwisk dzieła te były dla niego krainą na wszystkie spusty szczelnie zamkniętą. Analogiczną wzmiankę o p. Lemańskim zawiera „Pamiętnik“ jeszcze na str. 61 i 94.
- ↑ G. K. Chesterton, współczesny pisarz angielski z ostatniej doby, o którym kilkakrotne wzmianki znajdują się już w „Ideach“ i „Głosach wśród nocy“. W jednym z listów do mnie ze stycznia 1910 pisze o nim Brzozowski:
»Przeczytałem cudowną książkę o R. Browningu G. K. Chestertona. Od czasu Taine’a nikt nie zrobił na mnie takiego wrażenia jasnością kompozycyi. Zwróćcie uwagę na to nazwisko, myślę, że lada dzień Chesterton będzie jedną z najciekawszych znakomitości literackich. Czytam jego szkice. Są i powieści«.W kilka tygodni zaś później, w marcu, pisze:
«Chesterton, o którym wam pisałem, wydał dwie duże książki krytyczne, o Dickensie i o B. Shaw. Ostat- niej nie czytałem. Pierwsza jest świetna, choć wolę rzecz o Browningu. Wydał on też parę powieści filozoficzno-humorystycznych. Jedną z nich: »Człowiek, który był czwartkiem« przeczytałem. Przepyszna w założeniu i strasznie zepsuta«.