Schiller. W Legendzie i w Ideach jest cały rój myśli dopominających się o kontynuacyę: naturalnie znowu zginęły one w apatyi filozoficznej. Nie jest to żaden zaszczyt, ale rzeczywiście, niema dziś w piszącej Polsce poza mną nikogo, ktoby czuł właściwe znaczenie zagadnień filozoficznych. Dlatego nikt nawet przy dobrej chęci – a tej niema prawie wcale – nie może współczuć z całością mojego wysiłku. Tacy »filozofowie« jak Halpern, jak Segal, mogą poprzestawać na swoich trocinach książkowych, bo pozatem, mieszanina dekadencyi i oportunizmu życiowego pozwala im przez całe życie nie przekonać się ani razu, że ich cała gadanina filozoficzna nie ma żadnej treści, jest nudnem, nieharmonijnem konstruowaniem pojęć, tak, aby dały one nowy i akademicko dopuszczalny – nawet dobra jest pewna »rewolucyjność« — deseń. — Külpe ma też swojego Kanta. Niechęć bezwzględna rodzi się z takich faktów. Kant nie zdołał więc nawet osiągnąć tego, – by jego, który zrobił wszystko, by powiedzieć tylko to, co myślał i jak myślał, Kant, który jest wzorem przejrzystości, byle się go tylko nie chciało »konstruować« i »mentorować« mu podczas czytania, ale przyjmować go w całości, – nie osiągnął tego nawet, by mu nie przekręcano jego myśli. Co może być istotnie wspólnego między Külpem – a Kantem! Tu same portrety rozstrzygają. Mało rzeczy znam tak cudownie wytwornych, jak ręce i oczy Kanta – nec plus ultra subtelności.
Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/084
Ta strona została skorygowana.