Jakąż głęboką prawdę wypowiedział M. Arnold: J. H. Newman, tacy jak on ludzie, takie jak jego umysły dzisiaj muszą nas wprowadzać w stan zadumy, jak wobec cudu, jak wobec faktu wyższej, niż nasza a harmonijnej natury. Nie jest dla mnie paradoksem nastrój, który pomimo wszelkich niepodobieństw materyalnych łączy Shakespeare’a i Newmana w tym samym podziwie dla niekaleczącego niczego w duszy naszej harmonii. To jest może ta »metodologia« ewangelii, o której J. H. Newman mówi gdzieś, w którymś z kazań en passant. To także jest odkupienie człowieka. Jest to bluźnierstwo prawie, ale Blake i J. H. Newman mieli to wspólne poczucie, że Chrystus musi się stać swobodą całego człowieka, całej jego myśli we wszystkich jej aspiracyach poznawczych, estetycznych, poetyckich, etycznych — w całości jego niewyczerpanej natury. I naturalnie Newman cofnąłby się przerażony (chociaż kto śmie twierdzić, — Newman istotnie może zniechęcić do wszystkich mych »psychologów«; niech będzie błogosławiona ta jasna chwila, gdy go zacząłem czytać) w zetknięciu z Blakiem. — Zresztą mniejsza o to: ja rozumiem siebie, gdy to piszę. Widzę, widzę plastycznie granice słuszności tej natury. Anglia, to kraj tylko dzielnych kupców, mówi W. Feldman o narodzie, który dał nam szczęście wznoszenia duszy przez stosunek z Blake’m, S. T. Coleridge’m, Lambem, Carlyle’m, Newmanem. Newmanem z pewnego punktu przedewszystkiem.
Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/090
Ta strona została skorygowana.