ryzykownem jest wykluczać z filozofii takie nawet umysły, jak M. Arnold[1]. Przeciwnie myślę, że pisma Arnolda dla nikogo nie są tak konieczną szkołą, jak właśnie dla dzisiejszych sans le savoir fanatyków naukowej kultury, muzułmanów determinizmu naukowego, czcicieli faktu etc. Nagie co powstaje tam, gdzie dziedziny naszego życia i zachowania nie wydają się nam pięknemi, swobodnie wypływającemi z naszej istoty, przynoszącemi nam zaszczyt, ujawniającemi jakieś godne miłości i zachwytu strony naszych osobistych uzdolnień. Gdy życie posiada te wszystkie cechy, możemy być pewni, że nastąpi przesunięcie się środka ciężkości od literatury ku nauce. Newman raz na zawsze oswobodził mnie od tych przesądów dzisiejszego mechanicznego barbarzyństwa.
Pojąć nie mogę, jaką rolę odgrywa w umysłowości Wellsa ta jego the beauty, o której mówi z takim naciskiem. Sama umysłowość nie zasługuje bynajmniej na lekceważenie. Powinniśmy przedewszystkiem dokładnie analizować tak blizkie nam umysły. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ludzie Wellsa są jakby nie brudni, ale brudnawi, że jest to człowiek nie uznający zasadniczych barw, czystych tonów w etyce. Nie o to chodzi, że tym ludziom może zdarzyć się coś brudnego, lecz że w tej ogólnej atmosferze nie będzie to wydawało się rzeczą mającą znaczenie. »Wszystko jest plamą« —
- ↑ Matthew Arnold, poeta i krytyk angielski (1822—1888).