Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/098

Ta strona została skorygowana.

Berkeley niewątpliwie może być przedmiotem żywego nie akademickiego studyum. Wystarczają po temu całkowicie już te momenty, które znam: 1-o bierność idei; 2-o tworzenie nie może być ideą; 3-o nie może istnieć wystarczający samemu sobie system idej (materya). A przecież ciągle jeszcze pozostaje ogólnem wyobrażeniem i przedostaje się do ogółu tylko to, że Berkeley zaprzeczał istnieniu świata zewnętrznego, więc wszystko było dla niego tylko myślą. Jaka siła zmusza Jowialskich do gadania o filozofii, podczas gdy bajeczki i figliki (pręciki ?) najzupełniej im wystarczają. Właściwie w Polsce Jowialski jest straszniejszy od Inkwizycyi hiszpańskiej, i swemi rozczłapanemi pantoflami wydeptuje on skuteczniej samą chęć nowinek niż najdrapieżniejszy fanatyzm. I wszystko w zgodzie z »papką i czapką«. Och Fredro! Istotnie jest to skarbnica polskości. Kiedyś pamiętam (byłem jako chłopiec nieznośnie uprzykrzony w wysiłku ciągnięcia swych myśli za włosy i sztucznego dorabiania im wąsów i łysiny), Wojciechowi Rostworowskiemu zdaje się, przedkładałem, że Fredro jest wyższy nad Molière’a. Czem był dla mnie Molière wówczas! I właściwie czem jest on dla nas dzisiaj. Ale Fredro nigdy nie przedostał się aż do tej dziedziny, w której kwestyonowany jest sam człowiek, nie miał on zasadniczej (jako poeta) żywej idei człowieka. Molière blizki był tej głębiny lub nawet dosięgnął jej. Teraz zacznę znów go czytać i myśleć o nim,