Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/104

Ta strona została skorygowana.

Czasami pewne postacie żyją intensywnie we mnie na chwilę; wczoraj miało to miejsce z Sokratesem.



Meredith rozwiązuje zagadnienie, jak pogodzić idealizm poetycki, idealizm nie ustępujący w rozległości perspektywy Dante’owskiemu lub Shelleyowskiemu bez pojęcia celu ostatecznego, bez wszelkiej eschatologii, apokalipsy etc. Sorel rozwiązuje to samo zadanie w dziedzinie myśli oderwanej i etyki. Sorel, jak się zdaje, nie rozumie własnego swego znaczenia w filozofii i niedocenia swej pracy w prawdziwie wzruszający sposób.



Gdy się ma śmiałość, jak czyni to Lemański[1], zarzucać całej kategoryi pisarzów brak twórczej pracy nad wyrobieniem sobie własnego moralnego świata — trzeba dać dowody, że się ten świat posiadło. Dowodem jest rodzaj widzenia artystycznego. Autor »Wioseczki« nie jest blizki stanu, w którym wszystek pył jego myśli stał się Buddą — mam ochotę odpowiedzieć. Nie mogę zaprzeczyć, że mnie jeszcze zawsze rozstrajają ataki tego rodzaju. Ale mniejsza. Nie stoicka nietykalność, lecz przyzwyciężanie ran odczutych. Byle na to starczyło sił.



  1. O Lemańskim — patrz wyżej przypisek do str. 54. Złośliwa aluzya do buddaistycznego stanu umysłowości Lemańskiego zaciekawia głównie z tego powodu, że dziwnie trafnie wyznaczyła ona ze zdumiewającą wprost bystrością kierunek, w jakim znacznie później dopiero miała pójść twórczość Lemańskiego, która kołując dotarła w ostatnim momencie wreszcie do nieuniknionej dla siebie ostoi w kwietystycznej filozofii Buddy i Laotse’go, wykładając między inemi zasady księgi Taote-King w sonetach, co prawda, pod względem formalnie estetycznym mistrzowsko budowanych.