Ponieważ nasze głowy nie dorównują tym wyjątkowym, więc — ma się tu fakty, które posiadają wszystkie przywileje rozciągliwości. Nie umiem sobie wyobrazić takiego procesu myśli, ale Shakespeare myślał tak.
S. T. Coleridge niewątpliwie zadał mocny cios temu stanowisku chociaż jednocześnie — takim już jest paradoksalny fatalizm jego myśli — on sam świadomiej, niż ktokolwiek inny tworzył mit Shakespeare’owski. Dla S. T. Coleridge’a Shakespeare był »słonecznem okiem«[1] Plotyna, ucieleśnioną intuicyą, nieskończonem potwierdzeniem, ale właśnie, aby dowieść sobie, że Shakespeare był tem wszystkiem, burzył on mit żywiołowego Shakespeare’a, który sam nie wiedział, co tworzy. Dla S. T. Coleridge’a Shakespeare przynajmniej dla samego siebie był rzeczywistością psychiczną.
Właściwie dramat Prometeusza jest między bezwzględną samotwórczą swobodą i koniecznością, istnieniem. Shelley przekrzywia oś — czyniąc Jowisza okrutnym.
21. I.
Światopogląd takiego poety jak Shelley naraża na niebezpieczeństwa pedantyzmu każdego, kto chce go zde-
- ↑ Dla S. T. Coleridge’a Shakespeare był „słonecznem okiem“ — Lectures and Notes on Shakspeare and other english poets by Samuel Taylor Coleridgee. (Now first collected by T. Ashe. London, 1908. George Bell and Sons). Część I. Lectures on Shakspeare and Milton. (Są to wykłady Coleridge’a, wygłoszone w zimie 1811 1812 w sali of the London Philosophical Society).