w pewnych momentach. Czy istotnie przypuszcza on że »to« ma być nową formą, wogóle formą.
Pomimo wszystko, co mam do zarzucenia Micińskiemu jest wprost coś żałosnego, że w tym samym czasie obok takiej Teofano może ukazywać się Sułkowski.
— Ani jednej żywej postaci, maryonetki poruszane niezręcznie i nie mające własnej historyi.
Ani widzenia dusz, ani tragicznej myśli o epoce. Tego samego rzędu rzecz, jak owe bajki Sieroszewskiego, w których kretyniczne zwierzęta leśne i domowe z pewnością opłacają składki na P. P. S.
W porównaniu z Różą[1], nawet z Dumą, upadek. Ani jednej stronicy, do której chciałoby się wrócić. Nic, zupełnie nic.
Myśli są u Żeromskiego tylko po to, by budzić echa. Nie służą do poznania, ale wywołują wzruszeniowe następstwa.
W rezultacie nie mamy ani świata, ani osób tylko cienie sugestyonujące uczucia cieniom; a ci jego Włosi. Ta najnudniejsza w świecie Agnezina.
Naturalnie jednak Sułkowski będzie miał kilka wydań: to dobrze. Nawet — niechby Żeromski miał choć żyć z czego, nie jak polski pisarz, ale będzie uważany za literaturę — poezyę w wielkim stylu.
Od czegóż Feldman, publiczność, która szanuje fakty dokonane własnych swych baranich zacietrzewień.
- ↑ W porównaniu z Różą... O Róży Józefa Katerli wydane zostało w r. 1910, nakładem czasopisma Zjednoczenie, osobne studyum Brzozowskiego p. t. Skarga to straszna.