Nudno i smutno; najzupełniej bezcelowo.
Jasnem, jak słońce, że trzeba myśli, filozofii, entuzyazmu i fanatyzmu myślowego i jednocześnie takie już znużenie, takie straszliwe znużenie.
Ci panowie z Kasy Mianowskiego do 25 nie przysyłają swej kwartalnej »pomocy«[1].
26. I.
Wiek XVIII. był właściwie stuleciem czystej towarzyskości. Była ona żywiołem zasadniczym, w którym rozstrzygały się najważniejsze sprawy. Niewątpliwie w tym świecie toczyły się walki o byt również śmiertelne, ale broń była osobliwa. Ginęło się wskutek niepowodzenia towarzyskiego typu. Dało to połączenie miękkości i perfidyi. Można zrozumieć, że dziwny dywanowy fałsz tego życia, w którym istotnie uśmiech, szept za wachlarzem zabijał — mógł doprowadzić J. J. Rousseau do szaleństwa. Tu jest jeden z punktów, co do którego zgodzić się nie mogę z Ortwinem. Rousseau jest i nam potwornie blizki. To nie Tołstoj[2]. Pod żadnym względem. Ale wracając do XVIII wieku — to stulecie wytworzyło przepysznych magnatów życia, ludzi, których nigdy nie można było zaskoczyć w stanie towarzyskiej bezpłodności, którzy promieniowali nieustannie energią i byli nie do zwyciężenia. To Sheridan, to Mirabeau, to zape-
- ↑ Mowa o zasiłku, przyznanym Brzozowskiemu, już bardzo po niewczasie, przez warszawską Kasę Mianowskiego.
- ↑ Tołstoja z Rousseau’em zestawiałem w rozmowie z Brzozowskim ze względu na wspólny im obu optymistyczny kąt patrzenia na przyrodzoną istotę człowieka. W poglądach swych bowiem obaj oni wychodzą z założenia, że jednostka ludzka z natury swej jest bezwzględnie dobra i że jej dobrą wolę psuje tylko i wypacza zły wpływ kultury, przymus społeczny i władza państwowa. Obu ich tedy zarówno, zdaniem mojem, uważać wolno za utopijnych głosicieli powrotu do stanu natury, dla których historya społeczeństw i narodów jest tylko jedną, wielką pomyłką. Naprawić zaś tę pomyłkę byłoby obowiązkiem reformatorów, opartych na „człowieczeństwie“ nawróconej do swego przyrodzonego stanu duszy ludzkiej, która samowładnie na gruzach zgniłej kultury ma wyłonić z siebie odrodzony świat ducha i złoty wiek ludzkości rozpocząć.
Nie przeoczając niewątpliwej odrębności typów umysłowych, jakie obaj ci pisarze przedstawiają, bynajmniej oczywista nie zaprzeczam, że wobec prostolinijności i prymitywności tołstojowskiej, Rousseau jest naturą bogatszą, bardziej złożoną, o klimacie gorętszym i roślinności bujniejszej, na wyższym poziomie kulturalnym rozkwitłej: jest zatem bliższy i zrozumialszy umysłom, wychowanym w atmosferze zachodnioeuropejskiej. Zapewne, że i źródła i drogi procesów psychologicznych, stanowiących tło ich działalności pisarskiej są odmienne. Nie wyklucza to jednak zasadniczo jednakich przesłanek i założeń w ich dedukcyach myślowych. Pod tym względem sądzę, że pogląd mój na nich da się objektywnie utrzymać, pomijając zresztą to, że podmiotowo połączeni są oni we mnie we wspólnej przeciwko nim obu idyosynkrazyi.