Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

mniejszym. Nie jest to wada nazbyt trująca, lepiej byłoby, żeby nie była ona osłabła, jeżeli wraz z nią osłabnąć miał naiwny pociąg do zdobywania nowej wiedzy. Wola musi dźwignąć wszystko, czego już instynkt, pociąg i namiętność nie dźwigają. Nie pomoże, gdy będziesz mówił o wielkości umysłu europejskiego, musisz nakreślić jego dramat, nakreślić w stu, w ilu zdołasz, patetycznych, ale myślowo tylko — rozdziałach. Musisz ukazać całą dramatyczną nieprzewidzianość, cały polimorfizm prawdy, rozkochać w niej umysły, jak w poszukiwaniu przygód.
Mój Boże! Gdybym młodość spędził poznając ten dramat — dramat istnienia Michała Anioła, Lionarda, Galileusza, Kartezyusza, Bacona. Ojciec przecież widział, jak kurczowo zaciskały się palce na każdej książce, na literaturze Scherra, na XVIII wieku Schlossera, na Juljanie Schmidcie, na Brandesie, na każdym tomie, który przynosił mi wieści. Dlaczego mnie tak zostawiono, dlaczego skazano na ugorowanie, na bezpłodną fermentacyę — całe warstwy, całe zakresy mej duszy.



Turgeniew — na zawsze powinno to być święte dla mnie imię. Ojciec dał mi Spasowicza (miałem 14 lat) — to nie był najgorszy podarunek — nie skorzystałem tak, jakbym mógł, ale skorzystałem z studyów o Hamlecie, Byronie. Te zaś o Syrokomli, Polu nie-