wątpliwie głęboko wryły się w duszę i zrobiły dużo — dużo dobrego myślę. — Ale pamiętam tę noc w zajeździe. Przyjechaliśmy wtedy do Niemirowa po raz pierwszy, podać prośbę o przyjęcie do gimnazyum i papiery, znaleźć mieszkanie. W nocy przed odjazdem pisałem głupi, błazeński list do W. Rostworowskiego z refleksyami o Kalince, którego ledwie parę stronic przeczytałem. Tylko jeden tom leżał wśród kurzu u Romualdów w salonie: II-a część bodaj drugiego tomu. I wtedy też ojciec zaczął mówić o Kremerze, myślę, że go nie czytał nigdy, a jednak mówił tym swoim zwykłym, nawpół drwiącym, nawpół skrępowanym przez coś tonem, gdy mówił o filozofii. Było niemożliwie już dużo cantu w jego biednej głowie, a takiemi rzeczami, takim tonem robił mi on dużo krzywdy. Jest to nasza specyalność ten polski ton — szacunku, który nie szanuje — nie ma czem. Biegun przeciwległy życiu, bez sugiestyi à la Tołstoj. Turgieniew i Bazarow[1] — tu wnieśli życie z sobą. Jest to wielka rzecz ten Bazarow.
Jakeśmy rozprawiali o nim, jakeśmy rzucali sobie wzajemnie w twarz „Рудина“ — ja — Stanisław Dybczyński — co się z nim stało? — Рудинъ! Mój Boże, pamiętam, gdy Dybczyński pytał się mnie z głęboką zasępioną miną, czy właściwie, mojem zdaniem, Anna Karenina należała do demi-mondu. Zadecydowałem, że nie, choć Kareninej jeszcze nie czytałem, a o demimondzie jakież miałem pojęcia!
- ↑ Bazarow, bohater powieści Turgieniewa Ojcowie i dzieci“.