i sprężystość wiązaniom członków i wciąż nie młodszość — ale lekkomyślna, zuchwała niedorosłość. Zuchwalstwo jest bezpłodne w myślowym świecie. Warchoł nie widzący grozy, przekrzyczeć usiłujący tragizm nieunikniony — nie dojdzie nigdy do źródła prawd płodnych. Bezreligijność myśli polskiej jest zdolna doprowadzić do rozpaczy. Tu wypowiada się jakby instynktownie wyczuty brak wszelkiego związku z długotrwałemi, powszechnie dojrzewającemi sprawami życia gatunkowego. Nie chcemy mierzyć samych siebie wielką miarą.
Jak strasznie i beznadziejnie jestem sam. Moi uczniowie, mój Boże, mój Boże, najbardziej już sam jestem wobec moich »zwolenników«. Znaleźć siły — by nazwać w potężnych symbolach — wszystkie choroby i zdradliwe obłudy polskiej natury — ukazać je świadomości w silnem i jasnem dziele.
Kroniki dramatyczne, Rozbiory, — Napoleonidzi[1], r. 31—63 to mogło by być moje dzieło. Miej odwagę chcieć, miej odwagę dążyć, miej odwagę trwale, uporczywie, jednolicie myśleć.
Wola pisarza, opanowująca całą jego naturę, wrastająca w samo dno instynktów, od korzeni przeistaczająca i opanowująca naturę samą popędów, zmysłowego czucia — jest początkiem i źródłem stylu w wielkiem znaczeniu. Miej odwagę — męstwo nieustannego
- ↑ Paul Louis Courier de Méré, pisarz i publicysta francuski (1772—1825), słynny z pamfletów politycznych, wymierzonych przeciwko dworowi, szlachcie i duchowieństwu w epoce restauracyi Burbonów, zapalony miłośnik hellenizmu, niesforny poprzednio oficer armii napoleońskiej. — Brzozowskiemu znany był, zdaje się, tylko pośrednio z lektury Sainte-Beuve’a, który pisał o nim w Causeries du Lundi (tom 6. ed. Garnier-Frères), skąd także powziął był Brzozowski wiadomość o Armand Carrelu, wydawcy czterotomowych pism Couriera (1834). Patrz przypis do str. 21. — Jednotomowy wybór pism Couriera, wystarczający do zapoznania się z tym publicystą wydał Charles Simond w bibliotece „Les prosateurs illustres français et etrangers“. (Paris. Louis Michaud). Brzozowski marzył o cyklu utworów dramatycznych, któreby w kształty żywe wcielały jego idee historyozoficzne, coraz pełniej krystalizujące się w ciągłych rozmyślaniach nad tragedyą dziejów polskich. W maju 1910 r. zwierzał się z tem w liście do swego nakładcy.
»Nie wiem — pisał — czy pod wpływem czytania poetów angielskich, czy też istotnie anch’io sono pittore, co parę lat budzi się coś we mnie, teraz znów przepływają mi fale myśli po mojemu obrazowych, a że naogół pochlebiam sobie, żem pewnej dojrzałości dosięgnął i nie liczę, aby duch sam sobie za mnie myślał i układał, więc sądzę, że tym razem będzie z tego coś poważniejszego, niż dotąd. Oddawna już czuję, że cała moja robota życiowa będzie w znacznej mierze stracona, jeżeli nie uda mi się wniknąć głębiej w organizm naszej przeszłości i dowieść nie argumentami, lecz konkretnem przedstawieniem jej, że ma ona inne znaczenie, niż te, które się w niej z innych punktów widzenia dostrzega. Jest dla mnie prawdą filozoficzną, że nie tylko wybieramy sobie swą historyę, lecz tworzymy ją, ilekroć dzięki naszym myślom stają się czemś innem jej te lub inne wątki: niewątpliwie ta wielka myśl działała nieustannie na dnie twórczości Wyspiańskiego, ale jego organizacya artystyczna była tak przedziwnie skomplikowana, takie tworzyła zakręty czarnoksięzkie dla jego ciekawości artystycznej, że niewątpliwie (niech mnie bóstwa śmieszności strzegą przed myślą porównywania siebie z nim) twarda i umysłowa budowa własnego dzieła dochodziła do niego samego jakby z ukosa. Żeromski