bości. Ani postanowień nie chcę tu pisać, ani modlitw. Wierzę w cichą przemianę na dnie duszy, w obecność siły, która przeobraża, leczy i wyzwala. Nic nie mogę napisać więcej — już przemaga znużenie i przesłania jasność. Teraz mogłyby już tu być tylko słowa.
13. II.
Pałubizm. Irzykowski też przesunął się po obrzeżu pewnego osobliwego mistycyzmu i jeżeli nie rozwinął go, jeżeli poprzestał na zdradzającem go poniekąd gorącem zobrazowaniu świata Machowskiego, to nie sądzę, aby było to skutkiem samej tylko wyłącznie jego wstrzemięźliwości, która powściągnęła liryzm. On zapewne tak to sobie wyobraża i tłumaczy. Każde słowo, każde wypowiedzenie wypowiada, ukazuje, uwydatniając i naturalnie jednocześnie wykluczając, upraszczając, fałszując. Te dwie strony słowa są dwoma jedynie w abstrakcyi, w żywej rzeczywistości to jest jedna i ta sama właściwość, ten sam proces. Irzykowski widzi — stara się widzieć tylko tę wykluczającą, fałszującą stronę. Widzi, że poza granicami słowa pozostaje świat nienazwany. Niewątpliwie ma on tu słuszność, gdyby nie to, że u niego ta nienazwaność, niespójność, odpadkowość z kolei stają się wykluczającą inne postacią rzeczywistości. Nie zdaje on sobie sprawy, że utrwala zawsze to, co nie stało się jeszcze myślą, lub nią być