Strona:PL Stanisław Eljasz Radzikowski-Skarby zaklęte w Tatrach 28.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

długi nos, broda rzadka, twarz brzydka, oczy przebiegłe, świdrujące. Na głowie wysoka, coraz węższa czapka. Suknie długie. W rękach prątki i pisma. Górale zdumieli się, zaczepić ich nie śmieli, czarnoksiężnicy też, bo oni to być musieli, poszli dalej w górę ku Siklawej Wodzie. Jak zniknęli w zaroślach, jeden góral spojrzał na drugiego: widziałeś ty Walek, czy mi się nie zwidziało, czy co to było? A widziałek! Ano, aby ich wyśledzić, ułożyli się tak, że pójdą bocznemi ścieżkami szybko aż do Siklawej Wody, gdzie między strugami, na jakie się Siklawa dzieli, sterczy skała jak wielka głowa, na której twarz, nos, oczy można rozpoznać, tam leży skarb niezmierny, zaklęty, i tam musieli dążyć cudzoziemcy. Górale szybko poszli w górę, doszli do Siklawy, nie zastali jednak obcych ludzi, zeszli się wraz i szli znów w dół doliną, nigdzie jednak czarnoksiężników już nie zastali. Minąć się w żaden żywy sposób nie mogli — to niepodobieństwo — nic innego, tylko czarnoksiężniki zniknęli czarnoksięskim sposobem, bo to oni potrafią, jak chcą. Zresztą zdarza się to nieraz. I tak niezbyt dawno, kilka lat temu, u Morskiego Oka w lecie w schronisku, zebrało się, ot jak zwyczajnie, kiedy pogoda, mnóstwo gości, a i górali było dużo, nawet ktoś muzykę góralską przywiódł ze sobą. Zrobiła się niepogoda, nie można było iść dalej, więc gędźba rżnie, a pląsy zawodzą. «Ponad bucki» idą naprzemian z drobnym, do którego złapali gdzieś górale fertyczną juhaskę — wieńczy zabawę klasyczny zbójnicki z ciupagami i tą swoją przepyszną melodyą marszu wojennego! Wtem górale przyprowadzają jakiegoś biedaka wy-