logiki. Może właśnie system ten należałoby zmienić w zależności od czegoś pozytywnego.
Benz: Znowu ten ewolucjonizm w zastosowaniu do niezmiennych zasad myślenia! Nie rozumiecie zupełnie o co chodzi, ojcze Bazyli. Teorja typów uwzględnia wszelki nonsens, bo wszystko jest względne, oprócz samej teorji typów. Brak sprzeczności jest czemś najwyższem.
Kniaź Bazyli: Czysto negatywne żądanie. Zbyteczna skromność. Ale skądeście wzięli tę teorję typów?
Benz: Z niemożności wybrnięcia z paradoksów. To jest Russell, bo ja...
Kniaź Bazyli: Ha, dosyć już! To jest powód jedyny!! Ja nie mogę tego słuchać. Przyjdzie czas, gdy w strasznej pustce ockniesz się ty i tobie podobni. Może przy pomocy waszych umysłowych koziołków znajdziece system, który was zadowolni w obrębie samych znaczków, ale sytemem tym nie będziecie mieli co opracowywać: będzie on gmachem opuszczonym bez życia i mieszkańców i w tem zamrzecie: w nicości bezpłodnej i udręczeniu.
Benz milczał. On sam myślał podobne rzeczy, gdy mu się coś tam nie udawało w jego znaczkach. Wogóle co będzie wtedy, kiedy system bez sprzeczności, wywleczony z jednego aksjomu, będzie siedział już sobie w doskonałości idealnego bytu? Pustka i nuda zakończonej, zmechanizowanej definitywnie myśli. Aparaty będą cudowne — niestety nie będzie czego przy ich pomocy tworzyć. [Tak jak w dzisiejszej prozie, która w obawie przed problemami zamarła w czysto-stylistycznych ćwiczeniach ludzi, nie mających nic do powiedzenia. Tak mówił Abnol.] Tak — to jest prawdą dalekiej przyszłości — ale tymczasem są znaczki i nic niema poza tem — to jest najwyższa marka. Benz poprobował zażartować:
— Zlogizuję kiedyś katolicką dogmatykę i zobaczycie co
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.