Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

to, że są i to niebardzo. Ha — sprobujmy. Cała rozmowa kniazia Bazylego z Benzem rozświetliła się nagle poraz ostatni, jak skłębione na wschodzie obłoki, gdy słońce przedrze się pod sam zachód i rzuci na nie, już z za horyzontu, swoje zamierające, malinowo-krwawe promienie. Gdzie był w tej chwili nie wiedział. Przekroczył granice swego dotychczasowego „ja“ i wyrzekł się intelektu na zawsze. Była to pierwsza zbrodnia, popełniona względem samego siebie. Starcie dwóch światów, uosobionych w tamtych panach, dało wynik równy zeru, „Życie samo w sobie“, (najzłudniejsze pojęcie najpospolitszej miazgi ludzkiej) otworzyło mu drogę upadku. Wyrzekając się pozornej nudy, właściwej sferze pojęć dla początkujących, wyrzekł się tem samem życia, dla którego sferę tę poświęcił. (Nie dla wszystkich prawo to jest ważne, ale iluż jest dziś ludzi, którzy bezprawnie postępują w ten sposób.) Groźne bóstwo bez majtek i pończoch, z „czut' czut' “ obwisłemi, ale jeszcze (podniesiony groźnie palec — sam w powietrzu) pięknemi piersiami (Genezyp doznał wizji nieznanych owoców z innej planety), stało milczące, kochające, pokorne. W tem właśnie była cała groza. Ale o tem nie wiedziało biedne niewiniątko. Nie wiedział też Zypcio jak straszliwy urok miał dla niej w tej swojej bezradności i zakłopotaniu, jak głęboką miłość, rozpruwającą wnętrzności zastygłemi w krystaliczne kolce łzami, budził w niej prawie poza pożądaniem, gdzieś aż w byłej matce, tem, że był właśnie dzieciakowatym erotycznym jełopem, bezcennym wprost okazem w tych strasznych czasach. A tu jak na złość wstręt... Jak może takie obrzydzenie do siebie po jednej stronie być ekwiwalentem tak wzniosłych uczuć do przedmiotu tego obrzydzenia po drugiej? Tajemnica. Niezbadane są wyroki, kryjące się w kombinacjach gruczołowych wydzielin. Ten cocktail zawsze może zrobić niespodziankę swoim smakiem. Ale ostatecznie wszystko to musi się skoń-