to było i zabawne, nawet przy końcu życia na parę godzin. (Raz miała podobny wypadek, ale nie z niewinnym chłopcem, tylko z jakimś świętawym, długoletnim abstynentem płciowym.) Ale jeśli tak będzie ciągle (może on jest nienormalny, o Boże?!), to to jest niemożliwe poprostu i koniec. Jeśli ten mały przy takich swoich warunkach, nie zadowolni jej płciowo, tak czy inaczej, to to jest do kwadratu poprostu tragedja, trzeba będzie zastosować znowu, poraz niewiadomo który (tylko z innych powodów) demoniczne metody, całą tę kłamliwą grę, której miała już potąd... A tu chciałoby się odpocząć trochę, pokochać tak poprostu, wyciągnąć się i przeciągnąć ostatni raz rozkosznie i spokojnie na niewinnem sercu i tęgiem ciałku „sur ce paquet de muscles“ tego ślicznego „chłopysia“. A przytem, żeby ten „chłopyś“ bez żadnych już dopingów sztucznych wściekał się zupełnie dobrowolnie, a przytem jeszcze, żeby wszystko to było łagodne i ciche, a jednak interesujące. Tak myślała księżna (próżne marzenia!) drzemiąc zlekka, z rozdartemi wnętrznościami, spowita w seledynowy w złote kwiaty (co za zbytek!) szlafrok, vel: zatulnik, leniwnik, rozmemlnik, wylegadło, zawijak. Pewna była, że to stworzonko dziwne nie ucieknie jej wprost z łazienki. Chociaż po takim wszystkiego można się spodziewać: gotów chwycić jakie futro z „hallu“ i drapnąć w kaloszach jej męża. Straciła pewność co do tego, jak romans ten dalej się rozwinie. A przytem to najbardziej niepokojące zwątpienie w jego normalność wogóle. Już nie mogła pozwolić sobie na to puszczenie się swobodne, którego tak w ostatnich czasach pragnęła. Czujne zwierzę (takie miłe zwierzątko, jak świstak, strażnik stadka) zbudziło się w niej znowu i prężyło się nasłuchując, co też robi tam ten „golasik“ (brrrr...) taki „cudny, gładziutki, młodziutki, a przytem dość muskulisty i zwalisty, a taki obcawy, mimowolnie kąśliwy i niezadowolony (z takich przepychów! — co za
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.