strykcje.) Zypcio schował się pod kołdrę. Kobiety śmiały się szepcząc coś ponad nim. Ale mimo tego drobnego upokorzenia miał wrażenie, że zębami złapał życie za rogi. Czuł tryumf aż do kości prawie: głupi młodzikowaty tryumf: nareszcie był mężczyzną i wiedział co ma robić dalej. O, jakże się mylił!
Potem przyszedł stary książę, w zielonym „pilśniowym“(?) zatulniku, a po chwili wpadł bez pukania, w kremowej ze złotem (co za cud!) piżamie, Scampi. Genezyp mało nie skonał ze wstydu, gdy książę rozpoczął zwykłe w takich razach wypytywania. Oni wszyscy uważali się za tak wysoko postawionych, że naprawdę, ale to dosłownie, nie robili sobie z niczego nic. Zypcio słyszał z pod kołdry stłumiony głos księżnej:
— ...z początku był dziwny, ale potem nadzwyczaj miły — wyjątkowo. To dzieciak prawie. Pokaż liczko, chłopczyku — mówiła słodko, odsłaniając kołdrę i podnosząc mu gwałtem twarz za brodę. — Wiesz, Dyapanazy — zwróciła się do męża, z tak zwanem wylaniem — od lat, prawie od tego czasu, kiedy cię zdradziłam poraz-pierwszy, nie czułam się tak metafizycznie szczęśliwa, jak dziś. Wiem, że nie lubisz tego; mówisz ty i twoi, że nadużywam tego słowa — ale co robić? Jak wyrazić w innym skrócie rzeczy tak dziwne. Ty — nietylko ty — wy wszyscy ludzie czynu, którzy zdecydowali się skreślić się jeszcze za życia z listy żyjących, nie pojmujecie tego, że wszystko może mieć jeszcze jeden wymiar, dla was nieznany. Jeden Chwistek wyraził to kiedyś, pisząc o „wielości rzeczywistości“, ale nie dociągnął myśli swych do końca i ogół uznał je za bzdurę. Nawet Afanasol Benz, który podobno — ale nie wiem czy to prawda — pierwszy aksjomat wyprowadził poprostu z niczego, nie uznaje tej teorji. A ja wierzę, że tam musi byś coś na dnie, a reszta to wina następców, którzy nie umieli rozbabrać...
— Z Moskwy coraz fatalniejsze wiadomości. Te żółte
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.