Jeszcze dziwniejsze, że nie pomyślał o ojcu, który też był kimś przecie i też pobabrywał się od czasu do czau w politycznej kloace. To nie było to, te „wartości domowe“ — tylko obce walory mogą tu być istotne. I jednocześnie wiedział, że ten o rok od niego starszy Maciek Scampi, to zwykły żuiser i gówniarz, wstrętny soliterek w rozkładającem się ciałku dawnej Polski, (co siebie samą teraz po śmierci przeżywała) (a iluż jest takich?!) „un simple „gouveniage polonais“, jak mówił szef wojskowej misji francuskiej, generał Lebac, który po wybuchnięciu bolszewizmu został na służbie u nas, w usługach „prawdziwej demokracji“, jak się ostentacyjnie wyrażał. „Ach, ty drogi naiwnisiu, ty zamaskowany przed sobą samym służko jakiegoś naszego, opasłego burżujskiego brzucha, pod płaszczykiem pseudo-solidaryzmu i naukowej organizacji“, — [„oh, vous autres, polonais, n'est ce pas — mais tout de même la démocratie, la vraie démocratie, est une et indivisible et elle vaincra“] — tak myślał mimowoli już zupełnie szczerze Erazm Kocmołuchowicz, z którym Lebac „współpracował“(?) [kudy jemu było do genjalnego Kocmołucha!] nad „ocaleniem ludzkości“ przed „kulturalną katastrofą“ chińskiego najazdu. Kocmołuchowicz rzygał już temi pojęciami. Chciało mu się prawdy, ale takiej krwawej, dymiącej, drgającej — nie tej, którą karmił go publicznie Syndykat Zbawienia i do niedawna, prywatnie, jego żona, chuderlawa, ale piekielnie dla takiego czarnego, ścięgnistego kwatermistrzobyka ponętna blondyneczka, Dziedzierska z domu, podobno aż galicyjska hrabianka. Ach ta jej prawda! Były to otchłanie irrealizmu: „pantozofja“: synteza wszystkich nauk (odpowiednio zdeformowanych — czysto pojęciowe konstrukcje poszczególnych działów, stworzone dla wygody stawały się w tem ujęciu najdzikszą ontologją: tak jest i koniec) i systemów: od totemizmu do logiki Russella i Whiteheada (o Benzu nie wiedział pies
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.