on sam był przecie jednem z nich. Życie powiało na niego śmiertelnym strachem: nie on się bał, tylko cała przyszłość uciekała przed nim w popłochu. Zapragnął znowu czynu. A przedewszystkiem dognać te wymykające się czarcie ogony, lejce, czy poprostu zwykłe sznurki i złapać wszystko na nowo. I taki goły jak był, skoczył na środek pokoju i, porwawszy swoje zmiętoszone ubrania z fotelu, rzucił się ku łazience. Stary aż zamrugał powiekami ze zdumienia i bezradnie poruszył bezzębnemi szczękami. A marchese roześmiał się szeroko swoim bestjalskim a subtelnym przytem chichem.
— No — rzekł, wstając. — Ciężki orzech ma mama do zgryzienia. Ale mama zgryzie, zgryzie. — (Do ojca) — No — do roboty, stary. My — mówił znowu do księżnej, która nie drgnąwszy z melancholją patrzyła w nieskończoność — założyliśmy z papusiem „Krużok samoopiedielienja“ — jak ci idjoci w Rosji, co to nie wiedzieli kim są. Takie czasy, że nawet my, takie wszechświadome gady, takie hyperinteligentne chrząszcze-trupniki, musimy się samookreślać. To taka intelektualna masturbacja. Jeśli ktoś bardzo mądry straci trochę rozumu, który mu jest od Boga dany, to mimo, że tą resztą dziesięciu ludzi czynu mógłby obdarzyć, sam nie ruszy swojej maszyny: motor proporcjonalny musi być do całości mechanizmu. Także odwrotny wypadek jest niedobry: motor roztrzęsie wtedy swoją własną, za słabą karkassę. To zdaje się jest „cas“ twojego nowego chłopczyka, mamo. Ale wolę już to, niż tego kuzyna Toldzia. Ta galicyjska wysoka szlachta to bardzo przykra warstwa — my kresowcy to rozumiemy najlepiej. Ale jak mama odmłodniała przez tę noc! To lepsze od masażu, co? — Zaiste Irina Wsiewołodowna wyglądała wspaniale. Migotliwe iskry przelatywały teraz przez gałki z błękitnej emalji. Każden tłum poszedłby za nią w tej chwili, gdyby chciała — była kobietą „sztanda-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.