Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

„...znajdzie się przecie u Ciebie miejsce adjutanta. A chcę, żeby Zypek, o ile kocioł zawrze, był w samem jego centrum. Śmierć nie jest tak straszna — gorsza jest dalekość od rzeczy wielkich, tembardziej, jeśli są już może ostatnie. On jest odważny i ja dałem mu trochę bobu w życiu, narażając się nawet na coś w rodzaju nienawiści z jego strony. A jest to jedyne „coś“ — nie wierzę w osobowość za przykładem amerykańskich psychologów — a inne rzeczy, te nowe wiary, dobre są dla durniów, aby ich trzymać za mordę — coś — powtarzam, co poza piwem oczywiście kochałem. Bo niestety ten twój dawny ideał, moja żona, mimo różnicy wieku, nie zadowolniła mnie duchowo. Nie żałuj więc tego i nie miej do mnie pretensji. Zypek mógłby zupełnie dobrze być Twoim synem“. [Stary dobrze wiedział, że Kocmołuchowicz jest tym jedynym centrem możliwego kotła — jeśli nie on, to chyba nikt — i hańba bezosobowego złączenia się z chińczykami.]
„Jeśli nie będzie między nami kogoś, ktoby nas reprezentował, nawet w takiem świństwie, staniemy się kupą bydła, niegodną nawet komunistycznej organizacji. Ty jesteś jeden — mówię Ci to bez kompromisu, bo zdycham — nie dziś, to jutro. Umiałeś pozostać tajemnicą, nawet dla mnie. [Kocmołuchowicz dziko się uśmiał w tem miejscu. A czemże był dla niego ten stary Kapen — zgniłym workiem, który jak najprędzej trzeba won z pokładu w morze. Mimo to lubił go i czytając te gryzmoły zrobił sobie węzełek na mózgu co do Zypcia.] „Straszliwe napięcia samotności umiesz wytrzymać, Erazmku — cześć Ci za to i chwała, a po-trzykroć biada Twemu narodowi, bo nigdy niewiadomo, co w następnej minucie zrobisz: Ty, a za Tobą Twoja banda najmorowszych obecnie ludzi na ziemi — You damned next-moment-man. Żegnaj, Twój stary Zyp“.

197