otoczona mgłą metafizycznej tęsknoty. („Kobieta może tęsknić w sposób piękny — mężczyzna jest w tem głupi i godzien pogardy“.) Jak spełnić to wszystko, gdy z punktu drogę zawalał taki potwór jak księżna Irina (już samo imię miało coś z uryny, irygacji i jakiegoś rżnięcia flaków czemś nieskończenie ostrem, połączonego z rykiem bólu — każde imię, w zależności od osób można tak, i to w różny sposób, interpretować) i takie niecne, plugawiące aż do psychicznego szpiku, okrutne rozkosze? Muzyka Tengiera była tam, za górami, za wszystkiem, poza czasem. Ale w tem nie było rzeczywistości, chociaż korzeń tej sztuki tkwił nawet w chudej nóżce i grzybowym zapachu jej twórcy. Pierwszy raz odczuł Genezyp (zupełnie fałszywie, jak wielu durniów) „złudę sztuki“ i jednocześnie (słusznie) absolutną, pozaczasową jej wartość, mimo znikomości samych dzieł, objętych przez „principe de la contingence“. Bezsilnemi palcami muzyka gładzi i pieści lubieżnie to coś pierwotnego, tę jednolitą miazgę wszechistnienia, w którą wdarcie się zębami i pazurami aż do krwi i szpiku niszczy jej istotę, zostawiając w niesytych nigdy szponach zgniłe, zeschłe, zmurszałe odpadki pojęć, a nie żywe życie. Coś podobnego było i z miłością Zypcia do księżnej. Cóż z tego, że tłamsił w swych młodzieńczych łapkach tego lubieżnego, wszechwiedzącego pół-trupa, cóż z tego, że nawet czasem kochał ją, w pewien sposób, jako tę pseudo-mamę z innych światów! Czyż wszystko, co weźmie w ręce będzie właśnie takiem, jak niedosiężność płciowej rozkoszy, znana jeszcze z onanistycznych czasów? Księżna stała mu się symbolem niezgnębialności życia i ostatecznie z rozpaczą głuchą w sercu szedł na tę dzisiejszą schadzkę. Na tle tych stanów i myśli, przebrawszy się u lokaja Jegora (który, od czasu ogłoszenia testamentu starego Kapena, traktował go mimo grubych napiwków, z pewnem pogardliwem współczuciem) wszedł do salonu Ti-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.