nie wszystko jedno jak — koniec jednaki: śmierć za życia w zupełnej pustce ducha...
Księżna: Bzdura. Pana głównie to gniewa, że nie jest pan na szczytach tej pańskiej masy. Tam czułby się pan świetnie. Stąd ta cała malkontencja. Pan Lenin był niegorszym władcą od swego poprzednika — jako możliwość oczywiście — tylko był zdolnym, jakkolwiek omamionym i omamiającym człowiekiem...
Benz: Był wykładnikiem masy: operował pojęciami tworzącemi rzeczywistość, a nie fikcjami, które się nareszcie przeżyły — tylko nie tu, w tej zatęchłej norze, w tej pepinierze miernoty...
Księżna: Teraz przeżywa się ta jego fikcja na zachodzie. Tylko spóźnieni w ewolucji chińczycy poddali się jej na naszą zgubę. Ja nie mam zresztą ochoty na „pryncypjalnyj rozgowor“ — mnie chodzi o obecną sytuację. Cały ten niby-wszechświatowy bolszewizm obecny jest balonikiem, który pękłby, gdyby znaleźli się odpowiedni ludzie. Ale może trwać przez inercję wieki całe...
Benz: Widocznie ludzie tacy już się nie rodzą, chère princesse. Nie mają atmosfery koniecznej ani dla ich powstania, ani dla rozwoju...
Księżna: Proszę bez poufałości, mister Benz. Jeśli u nas jeden Kocmołuchowicz mógł z armji zrobić bezwolne narzędzie w rękach Syndykatu Zbawienia Narodowego, jeśli my wreszcie udowodniliśmy, że możemy zupełnie dobrze zastąpić wszelkie wywrotowe ideje przez odpowiednio zorganizowaną pracę i dobrobyt mas, — co się nie udało nawet włochom — i to przy pomocy takich fujar, jak mój mąż, Cyferblatowicz i Jacek Boroeder — (Prawie wszyscy zbledli. Odwaga księżnej w wymienianiu najpiekielniejszych nazwisk w kraju była znana — a jednak zawsze robiła wrażenie) — to dowodzi, co za hołota są dziś ci byli ludzie tamtych kra-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.