jej przekonaniom i instynktom, robiły na niej zawsze pewne perwersyjno-płciowe wrażenie, zadowolona była, że to właśnie w jej salonie mówiono takie potworności. Był to jeden z najbardziej ukrytych jej snobizmów.) — Zamiast coś robić — wymyślać — najtańsza rzecz na świecie.
— Do pewnej granicy tylko można tak — ale w pewnych razach można tylko rzygać. Nie zrobi pani ciastka z krowich ekskrementów i sacharyny...
— Mój panie: — autentycznie bąknął Benz — ja się z panem idejowo zgadzam, ale pańska metodologja jest mi obca. Ostatecznie tak jak pan politykę jako taką, można odwartościować dosłownie wszystko. Czemże jest logika? Stawianiem znaczków na papierze. A czemże jest pańska muzyka? — również stawianiem znaczków tylko na pięciolinjach. I dopiero według tego jakieś kretyny dmące w rury mosiężne i piłujące baranie kiszki końskiemi ogonami...
— Dosyć! — ryknął nagle Tengier, jak stubyk. — Schowaj się pan z pańską logiką, która jest nikomu niepotrzebnym, bezużytecznym balastem fatałaszek zjedzonego przez samego siebie intelektu, zabawką dla ludzi, cierpiących na bezpłodny intelektualny apetyt, dla umysłowych impotentów, a nie prepotentów myśli, jak to sobie pan wyobrażasz. Ale od mojej twórczości — wara! „Od przepaści moich progu wara wam i wara Bogu“. — (zacytował Micińskiego). — Oto czem jest muzyka. Słuchajcie odpadki — i możebyście już raz odpadli naprawdę — warczał groźnie, otwierając z hałasem cudowny, na obstalunek zrobiony, poczwórny okrągły klawikord samego Bebechsteina z Adrjanopola. Księżna była mimo wszystko zachwycona. Mały skandalik pojęciowy i dzika, haszyszowo-pijana improwizacja Tengiera, stanowiło to razem niezłe tło do przygotowującego się w niej aktu czystego demonizmu, „pure demonism act“, tej „cochonnerie féminine pure“ — jak mówił kniaź Bazyli
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.