Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

rach] na pograniczu tych światów, rozrosłych do wielkości całego świata i groził życiem — takiem, a nie innem, jakiego chciał on i koniec) do mamy, jak za dawnych czasów, jako do tego wszechsyndetikonu, który wszystkie spęknięcia (nawet te, odsłaniające przepaście nie-do-zasypania), skleić może. Nie oceniał Zypcio uroku ważności samego siebie, nędznego pyłka — byłby się cieszył tą chwilą jak dziecko — ale był właśnie dojrzewającym w sztucznych, skonstruowanych przez ojca inkubatorach, młokosem. W tem była ostatnia, dość obrzydliwa na tle zajść ostatnich, słabość. Matki powinny być wykluczone z ogólno-kobiecego świństwa, szczególniej w tak „demonicznej“ przyprawie. Trudno — tym razem nie dało się to ominąć.
Ale i tu spotkała Zypcia klęska — „Bóg dał mu nowego szpryca“ — jak mówił Tengier. Zajrzał do pokoju Liljan — (drzwi były jak zwykle otwarte.) Spała skręcona, z rozchylonemi prześlicznie wyciętemi ustami (pierwsze teraz, drugie stale oczywiście) i rozrzuconemi na poduszce złocistemi „włosyma“ — tak pomyślał. Coś jakby erotycznego drgnęło w nim w stosunku do siostry — gdyby nie było tych innych bab tylko ona jedna — (już tamta rozmnożyła mu się w wielość, w babisko [wężowisko], w babieniec, w „wsieobszczeje babjo“) możeby świat był czysty. I zaraz połączyła mu się Liljan z Elizą i (o dziwo!) sam z niemi obiema na dobitkę się utożsamił i strasznie, ale to strasznie pozazdrościł im obu dziewiczej czystości i nadziei na wielką, prawdziwą miłość jakiegoś wstrętnego draba, może jeszcze gorszego od niego samego. O Elizie nie śmiał myśleć dalej, a może poprostu nic go ona nie obchodziła w tej chwili — była symbolem. „Psychologja kobiet wogóle jest nieciekawa — co tu o tem gadać“ — przypomniało się zdanie Sturfana Abnola i doznał niezmiernej ulgi. Banalny kamień spadł mu z owrzodziałego serca. (Chwała Bogu, bo czekała go rzecz straszna). Wściekle