Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

To mój jedyny tryumf kiedy ja, wstrętny kaleka, bez cienia prawdziwego pożądania, plugawię jakieś czyste, piękne...
— Dosyć.
— I kiedy taki pójdzie potem do swoich dziewczynek — ja jestem już ponad tem i wtedy mogę się zapaść w mój świat czystej konstrukcji dźwięków, gdzie jestem pogodny jak sam Walter Pater, poza tą wstrętną seksualną ponurością, poza przypadkiem chwil takich, a nie innych — jestem w bezjakościowem państwie absolutnej konieczności w dowolności! Bo cóż jest straszniejszego, jak ta godzina od 2-giej do 3-ciej po południu, kiedy nic ukryć przed sobą nie można i naga okropność metafizyczna przebija jak kieł zwaliska codziennych złud, któremi staramy się zabić bezsens życia bez wiary... O, Boże! — Zakrył pysk rękami i zastygł. Przerażeni goście kiwali głowami myśląc: „co też to musi się dziać w tym włochatym łbie, tuż obok nas?“ A jednak mało kto nie zazdrościł Tengierowi tego, choćby urojonego, nie dającego żadnych dochodów niepojętego świata, w którym on żył sobie „ot tak“ swobodnie, jak oni na tej męczącej nawet dobrobytem wyspie spóźnionego pseudo-faszystowsko-fordowskiego galimatjasu. Księżna gładziła Tengiera po głowie, zapatrzona w swoją starość. Nagle coś się jej przekręciło. Znała takich chwil tysiące i bała się ich obłędnie.
Genezyp nie rozumiał w istocie nic, ale bebechy jego darły się dalej w nieskończoność. Pił pierwszy raz w życiu i dziwne rzeczy zaczynały mu się dziać w głowie i całem ciele. A wszystko jednak było jak na obrazku — „intereslose Anschaung“. Chwila oderwana od przeszłości i przyszłości wyjęta z pod sądu zaszczepionych mu ideałów-nowotworów, wygięta lekko, podawała się zadem w nieskończoność — tam był jeszcze ktoś osobowy, jakiś młody bóg (a chwila ta, to była księżna) — „tęcza była mu przy pasie, księżyc obok nóg“ — Miciński, „Izis“. Piekielna „frajda“ nieodpowiedzialności —