testament. Nie umrę w tym śnie napewno“! [Ale jeszcze na ten temat miały mu przyjść inne myśli: ten dziwny jego przyjaciel Kocmołuchowicz, generalny kwatermistrz armji, co się w jego żonie jako pannie (obojętnej teraz jak pniak) kochał — i to jak.] „Złagodniałem psia-krew zupełnie“ — marzył dalej. — „Dobrze, że umieram — wstyd byłoby żyć, nie wstydząc się swego upadku. Ale jako umierający mogę sobie jakąś „zdrową sztukę wykinąć“. Zawinął się w całe swoje życie, odbarwione, wyblakłe i dalekie, jak w tę kołdrę we fijoletowe kwiaty. Jednocześnie zawinął się w obie te istności i zasnął z odwagą, z wiarą, że jeszcze raz choćby zobaczy ten świat. I z rozkoszą myślał, że jest mu to zupełnie obojętne czy się obudzi jeszcze jutro i pojutrze.
Genezyp poczuł w sobie złą siłę. Jednak musiał, przynajmniej dotąd, żyć tak, jak mu nakazywał już inny teraz, ale działający z głębin przeszłości automatycznie, jak maszynka jakaś popsuta, ojciec. Działał mimo tej „inności“ — to było dziwnem nad wyraz, ale jeszcze nie w tym stopniu jak wszystko, absolutnie wszystko dziwnem było teraz, po tem dzisiejszem przebudzeniu się. Jasność bezimienna rozprzestrzeniała się tak szybko na coraz inne, dalsze krainy ducha, jak światło słońca pędzące za uciekającym cieniem gnanego wiatrem obłoku. I wtem przypomniał sobie, że w stanie maksymalnego opijanienia tuż przed wyjściem, umówił się z księżną na schadzkę o drugiej w nocy. Przeraził się, że aż tak daleko zabrnął. „Teoretycznie“ znał przecie wszystko — to płciowe „wszystko“ niewinnego ucznia ósmej klasy, ale nigdy nie spodziewał się, że ta teoretyczna wiedza może z taką łatwością zazębić się o rzeczywistość i to w takich wymiarach. Wszystko stanęło nagle jak wryte czy wkopane w ziemię — cała przeszłość była aktualnie tu przed nim jak na patelni, pozbawiona czasu, zastygła. I chwila obecna zakrzepła także w tym gąszczu bez trwa-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.