Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

które napotykam, czy które na mnie spada, właśnie jest prawdziwe? Poczuł, że tylko wytężenie się do krańców możliwości, ofiara z siebie, askeza bezwzględna, wyrzeczenie się tego właśnie, co go dziś nieodwołalnie czekało i tak piekielnie nęciło złą rozkoszą (zdawało się to niewiadomo jakim sposobem zaprzeczeniem spuszczenia psa z łańcucha) może mu otworzyć tamten świat. Ha, to było ponad siły. W tej chwili zrezygnował z poznania na całe życie. Są natury, które nie mogą żyć w rozpuście i jednocześnie dostępować szczęścia poznania najwyższych prawd — trzeba wybierać. O błogosławieni ci szczęśliwcy, którzy niszcząc się tworzą się najistotniej i w ten sposób zdobywają swoją doskonałość na ziemi. Co tam z ich duchami się dzieje, to lepiej o tem nie myśleć, ale tu są doskonali, nawet w złem. Naprawdę dzień ten był zwrotnym. Ale czyj dzień? Czy warto zajmować się przypadkowym pyłkiem w otchłani niewiadomego, pyłkiem takim, a nie innym, wśród alef w granicy innych pyłków? [Alef = pierwsza ponadskończona liczba Cantora.] [Istnień poszczególnych (i to w granicy) może być w całem nieskończonem istnieniu tylko alef, a broń Boże nie continuum. Czemu tak jest, udowodnić tu się nie da.] Istnienie pyłka tego nie da się wyrazić w ogólnem prawie, w którem za zmienne dałyby się podstawić dowolnie wysokie w hierarchji istnień poszczególnych wartości. Jak to mówił Husserl? (Słowa jego powtarzał na lekcji matematyki gimnazjalny profesor: „Jeśli jest Bóg, to jego logika i matematyka nie może różnić się od naszej“.) O takie rzeczy-by chodziło, a nie o to jak się tam czuje jakiś bałwan, czy nawet pseudo-inteligent, a nawet (o blasfemio!) genjusz! O prawa chodzi, a nie o ten tam, lub inny wypadek. Tak się kłębiło w Genezypowym łebku. Błagalnie mówił do Tengiera: (od takich chwil, od jednego słowa w porę zależy czasem całe życie, a ludzie nic nie wiedzą i wdeptują jeden drugiego (czasem w imię ideałów)