norodności zbyt wielkiej kompleksów częściowych. Nawet u tych, co cierpią na rozdwojenie osobowości kawałki trwania muszą być ciągłe — niema trwań nieskończenie krótkich...
— Ja rozumiem intuicyjnie co pan mówi. Ale to są już dalsze myśli. Ja nie mam ogólnej podstawy. Ja kochałem ojca i bałem się go. On umiera, a mnie to teraz nic nie obchodzi. — (Tengier przyjrzał mu się uważnie, ale było w tem spojrzeniu coś z patrzenia w lusterko) — Mnie jest tak źle, jak nigdy, a przytem zupełnie bez powodu — jakbym poczuł, że wszystko, ale to wszystko na całym świecie jest nie takiem, jak być powinno. Jest przedewszystkiem zawinięte w jakąś powłokę — nawet astronomja. A ja chcę dotykać wszystkiego gołego, jak dotykam mojej własnej twarzy moją własną ręką... Ja chcę wszystko zmienić, aby było takiem, jak być powinno. Ja chcę to wszystko mieć, dusić, cisnąć, wygniatać, męczyć...!!! — krzyknął histerycznie, prawie z płaczem Genezyp, nie poznając samego siebie w tem, co mówił. W miarę formułowania nieważna dotąd myśl stawała się jedyną rzeczywistością.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
Informacja: Tengier milczał, uśmiechając się zjadliwie. To samo czuł on prawie stale. Tylko, że on zamieniał (musiał i umiał zamieniać) właśnie to (to metafizyczne nienasycenie) na dźwięki, raczej na ich konstrukcje, zjawiające mu się z początku w postaci nieokreślonych przestrzennych potencjałów w całości i rozkładające się potem jak złożone wachlarze na następstwa w czasie, już obarczone jak gałązki gronami jagód, straszliwemi dysharmonjami, których nikt rozumieć, a nawet słuchać nie chciał. Nie wyrzekł się dotąd tematyczności w dawnem znaczeniu, ale chwiał się już nad otchłanią jakiejś, jeszcze dla niego potencjalnie zrozumiałej, ale niewykonalnej prawie w żadnej instrumentacji, magmie muzycznych zawiłości, graniczących z zupełnym chaosem i czysto-muzycznym (nie uczuciowym) nonsensem. Uczucia zwykłe jako takie i ich wyraz — to nie istniało dla niego zupełnie. Dawne to były czasy, gdy tego rodzaju określone stany, dające się nawet ogólnie słowami wyrazić, stanowiły podstawę, na której wyrosły, jak proste, skromne kwiatki,