Nie wchodząc w kwestję czy powieść jest dziełem sztuki, czy nie — (dla mnie, nie) — poruszyć chcę problemat stosunku powieściopisarza do jego życia i otoczenia. Powieść jest dla mnie przedewszystkiem opisaniem trwania pewnego wycinka rzeczywistości — wymyślonego, czy prawdziwego — to obojętne — rzeczywistości w tem znaczeniu, że główną rzeczą w niej jest treść, a nie forma. Nie wyklucza to oczywiście najdzikszej fantastyczności tematu i psychologji występujących osób — chodzi tylko o to, aby czytający był zmuszony wierzyć, że tak właśnie, a nie inaczej było, lub być mogło. To wrażenie zależne jest też od sposobu przedstawienia rzeczy, czyli od formy poszczególnych części i zdań i od kompozycji ogólnej, ale elementy artystyczne nie stanowią w powieści całości działającej formalnie bezpośrednio swoją konstrukcją; służą raczej do spotęgowania treści życiowej, do zasugestjonowania czytelnikowi poczucia rzeczywistości opisanych ludzi i wypadków. Jednak konstrukcja całości jest czemś według mnie w powieści drugorzędnem, co powstaje jako produkt uboczny opisu życia, i co nie powinno zgóry wpływać deformująco na rzeczywistość według czysto formalnych wymagań. Lepiej oczywiście żeby była, ale brak jej nie stanowi zasadniczej wady powieści, w przeciwieństwie do dzieł Sztuki Czystej, gdzie poprostu bez wartości formalnej całości nie może być mowy o artystycznem wrażeniu, gdzie jeśli jej niema, niema dzieła sztuki wogóle, a jest co
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.