Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

waszej wiary iskierki świadomości, która mówi wam, że wierzy w was tylko niższe stworzenie, przerażone moralną ciemnością wszechświata i szukające zeń wyjścia choćby w coś, co rozum odrzuca, byle mieć pewność, że moralnie świat nie jest nonsensem. A nonsensem nie jest mimo wasze zwątpienie, które mi więcej mówi o waszej ciemnocie, niż wasza wiara, a nie jest dlatego, że logika wogóle jest możliwa — to jest dowód. Sens świata idealnego, którego marną funkcją jest tylko graniczna racjonalność — nie absolutna — rzeczywistości, wyższy jest ponad to, czy dany bubek jakiś może życie wytrzymać, czy nie.
Kniaź Bazyli: Jak można porównać żywy owoc wiary, która mnie, wyschniętemu na pustyni, kiedy straciłem wszystko, pozwoliła odrodzić się tu w mojej pustelni i żyć w zupełnem zaprzeczeniu tego, co było mojem życiem dawnem, jak można porównać to z opuszczonym przez Boga, pustym gmachem twoich znaczków!
Benz: Daleko większą byłaby zasługa, gdybyś uczynił to bez tego.
Kniaź Bazyli: A ty, gdybyś uczynił to, nie wyrzekając się całego twego logicznego formalizmu. Trzeba tylko chcieć.
Benz: Otóż to chcenie: tu kryje się fałsz. Wybacz, Bazylu; ale wierzy się, albo nie — ale kto chce wierzyć, ten już jest bardzo podejrzany.
Tengier: Obaj panowie robicie na mnie wrażenie rozbitków, z których każdy wynalazł sobie fikcję, aby usprawiedliwić koniec zawiedzionego życia.
Benz: Moja myśl nie jest fikcją — ja mogę udowodnić konieczność mego systemu. Z czasem przyjmą go wszyscy ludzie naprawdę inteligentni.
Kniaź Bazyli: Wychodząc z pewnych założeń — bo bez założeń niema nic — samo się to nie zrobi. Ja też, wychodząc z moich założeń, mogę udowodnić konieczność mojej