Ta strona została skorygowana.
kowate stworzenie, lat może aż 25-ciu, może 6-ściu i głosem, który rozpływał się po wszystkich mięśniach zaułkach ciała, jak jakaś ciepła, lubieżno-dreszczykowata, dziwna oliwa nienasycenia, czy djabelski smar zmysłowości, rozluźniając wiązadła cielesne jak żar parafinę i wypiętrzając całą samczość samców w niedosiężną sferę warjackich pragnień, tym głosem powiedziała parę słów o mającem się odbyć przedstawieniu, przyczem wspomniała, że rolę Dzibdzi dublować będzie Liljana baronówna Kapen de Vahàz, występująca poraz-pierswzy. Powstał na sali nagły ryk żalu i tupot nóg zawiedzionych widzów.
Informacja: Wogóle grała małe role, a przeważnie pełniła funkcje reżyserki dla kobiet, chcących zagłębiać się w tajemniczy świat metafizycznych niedosytów Kwintofrona Wieczorowicza. [Ten bezpłodny osobiście imponent (są imponenci płodni, przynajmniej w dziedzinie ducha) z zapamiętaniem bez granic, z męką wysychania z nienasyconych pragnień twórczości, stwarzał przez innych, organizując ich w jedną wielką symfonję zimnego szaleństwa, swój świat złudy, w którym jedynie mógł jako tako istnienie swe wytrzymać. W dzień drzemał i czytał, a wieczorem, po kolosalnych dawach kokainy wypełzał ze swego czarnego pokoju i „organizował” ten piekielny teatr bezimiennej okropności („ostatnią placówkę szatana w doskonalejącym świecie“) napuchał wszystkich beznadziejnym obłędem nienasycenia. Za kulisami działy się rzeczy straszliwe. Tam to znalazło wreszcie również kres swój nienasycenie życiem Putrycydesa Tengiera — znalazło, ku zgubie twórczości. O tem krótko, później.] Obecnie zajęta była Persy specjalnie preparowaniem Liljany, ku spełnieniu tajemniczych celów Kwintofrona, z których jednym przynajmniej widocznym, była tak zwana „ucieczka od rzeczywistości“. I Liljan, której „dusza otwierała się przed słowami Persy jak biały kwiat nocny na przyjęcie brutalnej, furczącej ćmy, nieświadomej rajfurki słupków i pręcików“, zaczęła, już podczas pierwszych rozmów, stwarzać mimowoli pewien, mówiąc popularnie, tajemniczy fluid między swą inicjatorką, a bratem. Całą podświadomą, beznadziejną i niedosiężną miłość swoją dla brata (raczej niepodobnego do aktualnego Genezypa „braciszka“ znanego Persy tylko z dawnych fotografji) „przetchnęła“ w tę niezrozumiałą dla nikogo, ani dla niej samej figurę. Zypcio o Persy nie wiedział nic. Zazdrośnie ukrywała Liljan przed bratem realny objekt tej dzikiej transformacji