mierzalnej wysokości nad nim, piętrzyły się prawdziwe wierzc hołki ducha: Kocmołuchowicz, Boroeder, Kołdryk i prawdziwi oficerowie chińskiego sztabu na ruinach carskiego poraz–drugi Kremla. Gdzie jemu do nich! Nawet gdyby 300 lat żyć mógł na tej gałce. A apetyt i ambicję miał na miarę prawdziwego tytana. Teraz się w nim to rozpaliło — tu, w tym bajzlu. Mlaskanie żrącej świni boleśnie odbijało mu się brudnem echem w spalonych żądzą użycia wątpiach. Dla niego też były to tylko „produits secondaires“ te wszystkie wielkości. Użyć — po gardło, aż do przesytnego rzygu. Oto gdzie się znalazł — pierwsza miłość — — — Jak wytworzyć tę prywatną głębię, (którą stwarza sztuka, nauka i filozof ja) czy jakąś izolowaną niedowyż, w której mógłby, zadowolony z siebie, przeżyć to jedyne swoje życie do końca? Nie było żadnej nadziei. Jakże piekielnie pożądał lekkiego choćby otarcia się o prawdziwą wielkość, raczej o zanikający jej ostatni koniuszek! O gdyby tak już siedzieć, w jakiemś biurze wojskowem stolicy (na końcu JEGO macki), lub jechać gdzieś autem z jakimś papierkiem, podpisanym jego ręką, jakże inaczej przedstawiałyby się takie chwilki jak ta teraz. Wszystko możnaby zżuć, strawić, być ponad tem, a nie brnąć w to z poczuciem nicości swojej i bezsiły. Tak mu się zdawało. Wszystko się kiełbasiło coraz bardziej i nie było tem, czemby być mogło na tem właśnie aktualnem, falującem i zdeformowanem tle społecznem. Różnica taktu i tempa czyniła niemożliwem przeżycie siebie w sposób istotny. Bo przecież Zypcio, mimo wad, był bądźcobądź wyjątkiem.
Ogólnie (jak twierdził Abnol) powojenne, dancingowo–sportowe pokolenie przeszło szybko (jako takie — to znaczy ustąpiło szybko miejsca następnemu nie co do wieku, oczywiście, tylko co do opanowania stanowisk czołowych. Odstępy pokoleń, zwęziły się w tych czasach do śmieszno-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/156
Ta strona została skorygowana.