pianą w perskie wzorki. Czarny wał nieprzebitego, a miękkiego oporu, oddzielił go od szczęścia. Za tem dopiero było do zdobycia wszystko — bez tego — nic. Wiedział, że gwałt nic tu nie pomoże, że wejdzie duenja i nastąpi kompromitacja definitywna. Żaden z „truc’ów“, które wystudjował na księżnej, nie działał. Wszystkie antydota na demonizm klapnęły. To nie był zresztą żaden demonizm — dla niego, który wierzył mimo zeznań jej w jej prawdę. W istocie był to demonizm najwyższego gatunku, bo pozornie ona była dobra, tkliwa (a nawet ckliwa) i rozmazana w urojonem cierpieniu. Nie było z czem walczyć, wobec tego, że i ona była nieszczęśliwa. Ale to potęgowało tylko jej urok, jak w dzieciństwie żałoba urok jakichś tam panienek — potęgowało tajemne, ukryte zło do dzikości zasmrodzonej sytuacji. Tak — tylko słowo „smród“ (smrood — po angielsku dla tych, co nie lubią ordynarnych wyrażeń) jest w stanie oddać okropność tego, co się działo. Regularny atak furji — poraz–pierwszy i to pod pozorami normalnej nieprzytomności, bynajmniej nie warjackiej. Ona wyskoczyła bosemi „stópkami“ z łóżka (w długiej, prawie przeźroczystej koszuli) i zaczęła gładzić go po głowie, przemawiając doń najczulszemi wyrazami:
— Ty mój najsłodszy chłopaczku, złotko moje, koteczku najmilszy, duszku przeczysty, pszczółko najpracowitsza — (A to co znowu?) — moje ty nieszczęście kochane, uspokój się, ulituj się nademną — (to dla wywołania uczuć sprzecznych) — pożałuj mnie. — (Ona mogła go dotykać — on jej nie.) Przycisnęła jego głowę do niższej części brzucha i Genezyp poczuł na swej twarzy gorąco, buchające stamtąd i delikatny, niesamowity zapach... A nie!!! A głos miała taki, że zdawała się dotykać nim najskrytszych płciowych ośrodków jego ciała. („A, ścierwo — najbardziej urocza kobieta, jaką wyobrazić sobie można, tylko „driań“ — jak mó-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/166
Ta strona została skorygowana.