stworzyć możność przeżycia w ułamku sekundy aktualnej nieskończoności wszystkich, nawet tylko możliwych światów. Ach, te pustki! Wrogowi najgorszemu nie należy życzyć tego stanu. Chwila, która zdaje się nie być niczyją, a jednak jest kitem łączącym dwie istoty, które bez niej byłyby faktycznie odrębnemi jaźniami. W tych chwilach trwał ten trzeci, nieziszczalny w życiu, chyba w ostatnich momentach zupełnej katatonji.
Mimo nocnej wizji nie był Zypcio „pełnym“ murtibingistą — o nie. Cóś nie szło w tem wszystkiem tak gładko jak z innymi i ciągłe nie był biedny aspirant godnym tego, aby osobiście pomówić z Lambdonem Tygierem. Ale zato teraz dopiero poznał duszę swojej narzeczonej, raczej tę jej emanację, którą w niej sam wywoływał — EIiza mogła istnieć tylko jako negatyw w stosunku do kogoś — negatyw pozytywny — (poprostu jako dobra postać, „duch z prawej strony“) — sama była niczem. Zaczęła żyć od chwili wpicia się w bebechy duchowe Genezypa. Tak — poznał duszę Elizy, o ile ona takową w męskiem znaczeniu posiadała i nie była tylko idealnie zmontowanym przez Lambdona Tygiera manekinem, o co na tle jej doskonałości posądzaćby ją można. Na dnie tego wszystkiego tkwiła pewna nuda, jak na dnie każdej doskonałości. Doskonałość to bardzo podejrzana rzecz i kryje czasami zupełny negatywizm — nicość. Ale narazie upojony spokojnem szczęściem Zypcio nie zdawał sobie z tego sprawy. Nudził się z rozkoszą, sam o tem nie wiedząc, że podstawą tej rozkoszy jest właśnie nuda. Eliza w normalnych wymiarach była tym typem, co to żyje tylko wtedy naprawdę, o ile podnosi do swej „wyżyny“ upadłego anioła, albo zwykłego demona, pod warunkiem, że osobnik taki ma dla niej wartość czysto płciową. Ale najbardziej w typie takiej osoby będący, normalny, odproblemiony zdrowy byczek, nawet na swój sposób mądry, będzie równie
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/264
Ta strona została skorygowana.