ślał Wódz. „Swoją drogą ja też nie jestem tu bez winy“ — przypomniał sobie jeden z ostatnich raportów Węborka. Czy jednak młody ten idjota nie przeżył czegoś takiego, czego nigdy nie osiągnie i nie pojmie nawet on sam, jedyny w swoim rodzaju człowiek na świecie, który z niczego absolutnie nic sobie nie robi. Chwila wydłużała się niepomiernie. Poobiedni nastrój drugorzędnego mieszkania w stolicy. Cykanie zegara, różne domowe zapaszki przesiąkające aż tu i mieszające się z zapachem cygar, „miełkoburżuazyjnaja skuka“. A na tem tle takie rzeczy!
W tej chwili nawet gdyby Zypcia do więzienia wzięli, albo i na śmierć skazali, przyjąłby to z tą samą obojętnością. „Ale kiedy przyjdzie chwila przebudzenia i ja wreszcie zrozumiem wszystko?“ — pomyślał automatycznie, beztreściwie. — „Wtedy śmierć — ale w jakichże potwornych męczarniach — brr“. — To rzekł w nim jeszcze jakiś nowy ktoś, który teraz wstawał z samego dna ostatnich den jego istoty, opanowując cały stężały cielesny mechanizm. Między dwiema osobistościami: tego tworzącego się teraz i tego który jako dziecko (łezka) spuszczał biedne pieski z łańcuszków, była próżnia, której nikt i nic wypełnićby nie zdołało — „przerwa w duchu“ jak określał stan ten, niezbyt inteligentnie, Bechmetjew. Aby to zrozumieć trzeba być samemu warjatem, co wyklucza dokładne i objektywne ujęcie tego i każdego wogóle zjawiska — kółko bez wyjścia. A tamten patrzył i patrzył i patrzył na tego syna przyjaciela i swego własnego „niedoszłego“ i zdawało się, że swemi jasnowidzącemi oczami widzi nietylko mózg tego dziwnego zbrodniarza, ale nawet jak się układają w tym mózgu cząsteczki białkowych połączeń, a nawet (według fizykalnej koncepcji) elektrony i inne coraz mniejsze, aż w nieskończoność, fikcyjne (czy może rzeczywiste — tak samo w tym stopniu rzeczywiste jak systemy ciał niebieskich — o — Boże! gdyby tak
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/307
Ta strona została skorygowana.