śnie dlatego — niewiadomo. Na wszystko pozwalał jej, na wszystko zobojętniały Zypulka.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Śnieżyca, która nagle przyszła z Zachodu, nie pozwoliła chińczykom wyruszyć zaraz na podbój kraju. Zajęto się zorganizowaniem na nowo, „zbratanych“ wojsk nieprzyjacielskich. Zypcio szalenie dużo miał do roboty — ledwo miał czas na miłość.
A potem puszczono się na Zachód. W pierwszych dniach listopada weszły wojska chińskie do stolicy. Tymczasem działy się tam straszne rzeczy. Syndykat Obrony Narodowej wydał bitwę komunistom. Sprano ich. Dwa duchy: zamordowanego Niehyda i mordercy jego, który okupił swe winy wobec tamtego ostatnim „czynem“, dalej wodziły za łby masy, ciskając jednych na drugich bez litości. Mściły się te truposze, że same nie mogły już używać życia. „Święta Hanna Męczennica“ poświęciła się wyłącznie córeczce, narzeczonej młodego Wanga. Ale za starego nie wyszła i kwita — nie mogli jej dać rady. Zypcio „zezwyklał“ zupełnie. Jakieś były tam dochodzenia w sprawie Elizy, ale wobec zalewu chińskiego wszystko zostało umorzone. Wogóle mnóstwo zbrodniarzy zaczęło nowe życie.
Dla artystów były ulgi. Sturfanowi i Tengierowi powodziło się świetnie. Tengier, zdawszy wychowanie dzieci na „zceprzałą“ zupełnie żonę, komponował teraz bez przeszkody, tarzając się w wolnych chwilach jak Sardanapal na stosach całych, różnej maści dziewczynek, których dostarczała mu sekcja ochrony sztuki przy ministerjum mechanizacji kultury. Sturfan pisał razem z Liljaną, która grała prócz tego w teatrze dla najwyższych mandarynów — pisał rzeczy okropne: powieści bez „bohaterów“, których rolę objęły grupy. Operował tylko zbiorową psychiką — rozmówek nie