jącymskrętem, kusząc oszalałą, pieniącą się młodość — mnogością przyszłych barw nieznanych i skrytością djabelskich niespodzianek urągało czającym się w śpiących jeszcze zwojach mózgu zimnym rachmistrzom: obłędowi i śmierci. Spuścił się Zypcio ze smyczy w bezkresną pozornie dal nieodgadnionego wieczoru. A do tego nie mógł bądźcobądź w ten sposób zakończyć stosunku z osobą, która dała mu odczuć bądźcobądź poraz pierwszy jedyną bądźcobądź w swoim rodzaju grozę rzeczy płciowych i była bądźcobądź „kimś“, a nie pierwszą lepszą dziewczynką, o których to stworzeniach wogóle pojęcia nie miał. Tak okłamywał siebie, prawie nie wierząc w tej chwili w rzeczywistą egzystencję przedmiotu tych rozmyślań. Ale mimo to tak był przepracowany, zmacerowany dyscypliną i gruczołowo wyjałowiony, że ujrzawszy pierwszą kobietę na ulicy zdumiał się niepomiernie: „co też to jest za stworzenie?!“ — pomyślało w nim błyskawicznie umęczone bydlę. I już w następnym ułamku sekundy uświadomił sobie fakt istnienia kobiet wogóle — „dobrze jest — jeszcze nie wszystko stracone“. — Jednak świat bez „tego“ byłby pustynią nie-do-przebrnięcia. I zaraz potem cała nędza tej „koncepcji“ i odwartościowanie wszystkich „oderwanych“ (od czego?) męskich spraw. Mignęły mil się, w muskularnej raczej, niż wzrokowej, wyobraźni: matka i księżna, splecione w jakimś świętokradczym kołowrotku, czy karuzeli zwierzęcych nieprzyzwoitości. Poraz–pierwszy dopiero w tem połączeniu odczuł naprawdę pogardę dla matki jako dla kobiety. Jednakże wolałby, żeby całej tej brudnej historji z Michalskim nie było wcale — och — „wolałby gorąco“, aby matka wcale kobietą nie była, tylko czystym duchem, zaklętym w jakąś maszynę do rodzenia dzieci. Niepokalane poczęcie to jednak cudowna rzecz! Wogóle to słusznie tak nazwane „kalanie“ to jest przecie piekielny wprost wymysł. Żeby w tem umieścić motor trwania gatunku i najwznioślejszej twórczo-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/39
Ta strona została skorygowana.