nym, opuszczonym pokoju, możliwe było tylko przez dokonanie aktu płciowego z tą wiedźmą. Ale tego zabroni mu ambicja, której nie pokona nigdy, nigdy. Straszną jest rzeczą nie móc być panem swej ambicji i widzieć jak na dłoni, jak siła ta niszczy życie całe (jedno–jedyne, w chwilach rzadkich jasnowidzeń), dla bezpłodnych fikcji, nawet w świecie pojęć mających wątpliwe podstawy egzystencji. I cóż z tego? Nawet, nawet powiadam, gdyby mógł to wszystko przezwyciężyć to cóżby było? Jak tego użyć, co z tem zrobić, jak uczynić czemś trwałem? — (bo o to głównie chodzi). A pytacie: „co właściwie?“ — „no tę esencję życia, wartość znikomą uroku, która właściwie nie trwa, to coś, czego jest coraz mniej na świecie (dziś tylko warjaci coś o tem wiedzą naprawdę), a co nie mieści się ani w samem użyciu, ani dokonaniu, ani poświęceniu, tylko wszystkim tym istnościom nadaje dopiero wyższą markę: odblask niedocieczonej tajemniczości wszystkiego“. (To wszystko powiedziane było kiedyś po pijanemu przez Benza). Przecieka to wszystko przez zaciśnięte szpony, znika przed zachwyconą mordą bydlęcia w tużurku, czy mundurku, i pozostawia je znowu, wplątanem w codzienny, bezsensowny kołomąt. Wiedzą o tem coś najtężsi nawet schizotymicy. Nie wynaleziono jeszcze na tę rzecz fiksatywu i wątpliwem jest czy to kiedykolwiek nastąpi. Można tego nie mieć wcale i nie męczyć się. Ale czemże różni się wtedy ludzkie bydlę od zwierzęcego?
Wyrastały góry problemów, dla których jakiego–takiego załatwienia, trzebaby żyć tysiące lat. Nikt nie spełnia tych tryljonów czy kwindecyljonów możliwości w nim zawartych — jest jedno to paskudnie jednowymiarowe życie, wzdłuż którego właściwie człowiek toczy się jak po relsach — (z metafizycznego punktu widzenia oczywiście, poza wszelkiemi niezadowoleniami — o byłby kontent chyba jako stumózgowa i milion-mackowa potwora) — a jednocześnie idzie jak po
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/43
Ta strona została skorygowana.