Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

wytłomaczyć sobie choć w przybliżeniu, czemu to właśnie widzę, a nie co innego. Hypoteza moja konstatuje jednak raczej specyficzność peyotlowego widzenia, a nie tłomaczy jego istoty, która wątpię aby kiedykolwiek zbadaną być mogła. Fizjologja i toksykologja będą tu absolutnie bezsilne, aż po krańce naszego istnienia, a psychologja będzie mogła podać tylko teorję związków zjawisk, ale nigdy nie wytłomaczy ich pochodzenia i istoty.
Samopoczucie trochę lepsze, ale gdy wstałem, zawołany do telefonu, poczułem się dość „głupio”. Na brzegach mebli i drzwi widzę świetliste obwódki czerwone i fijoletowe, ale ani mnie to cieszy, ani dziwi. W tej chwili, zbłądziwszy w podwórzu i wszedłszy przez tylne schody, wchodzi do przedpokuju nieoczekiwanie i z nieoczekiwanej strony, p. Szmurło w pelerynie. Wrażenie jest spotęgowane — doznaję lekkiego przerażenia, jakbym zobaczył widmo, ale mija to szybko — kładę się znowu i czuję się gorzej. Puls spada z 73-ch na sześćdziesiąt kilka i jest bardzo słaby, nitkowaty. Czuję się tak, jakbym miał ochotę umrzeć i mówię to panu Szmurle, który twierdzi, że przykre te subjektywnie wrażenia są zupełnie nie niebezpieczne. Pojawiają się zjawy zwierzęce, morskie potwory, jakiś jakby znany mi brodacz. Wszystkiego tego nie uważam jeszcze za wizje właściwe — oczekuję jakiegoś cudu i „robię wyrzuty peyotlowi”, że daje zbyt przykre wrażenia fizyczne za zbyt małą cenę. Jeśli to mają być te osławione wizje, to wolałbym nic nie zażywać i jeść w tej chwili